Codziennie chodzimy do przedszkola naszej wnuczki i obserwujemy ją z daleka

Nazywam się Marek. Moja żona i ja wiele lat temu zrobiliśmy straszną rzecz, której wciąż żałujemy. Wtedy jednak myśleliśmy, że wszystko robimy dobrze.

Teraz Ania i ja staramy się wszystko naprawić, ale pamiętamy, jak źle potraktowaliśmy naszą córkę. Nie mogę powiedzieć, że moja żona wyszła za mnie z miłości, ale jestem pewien, że szczerze mnie szanuje. Kiedy urodziła naszego syna byłem gotowy nosić ją na rękach. Zrobiłem wszystko, czego chciała moja ukochana żona. Nasza rodzina jest zamożna, możemy sobie pozwolić na zatrudnienie pomocy domowej, żyje się nam wygodnie. Chciałem, żeby Ania spędzała więcej czasu z synem i sama ze sobą, zamiast zajmować się domem. Krótko mówiąc, pragnąłem aby cieszyła się życiem.

Mieliśmy nadzieję, że nasz syn również poślubi dziewczynę z szanowanej rodziny, jednak stało się coś innego. Maciek zakochał się w dziewczynie o imieniu Sylwia. Wychowywała ją samotna matka, która pracowała jako sprzątaczka w szkole. Nie widzieliśmy jej jako naszej synowej, nie mogliśmy zaakceptować wyboru naszego syna.

W końcu moja żona dowiedziała się, że Sylwia jest w ciąży. Próbowała przekonać ją do aborcji. Nakłoniła ją nawet do pójścia do znajomego lekarza, ale ona uciekła, bo chciała zatrzymać dziecko. Żadne perswazje na nią nie działały.

Wielokrotnie rozmawialiśmy z naszym synem! Ale on też był przekonany, że chcą zatrzymać dziecko. Gdy dowiedział się, że zaproponowaliśmy Sylwi aborcję, wpadł w złość i opuścił nasz dom. Mimo to zostaliśmy zaproszeni na ślub. Byłem gotów pogodzić się z nim, ale moja żona przekonała mnie, żebym nie szedł na ten „przeklęty” ślub.

Kilka miesięcy później urodziła im się dziewczynka, którą nazwali Martynka. Syn i synowa niejednokrotnie próbowali poprawić stosunki z nami, lecz Ania ciągle zapewniała Maćka, że urodzona dziewczynka nie jest jego córką. Wspierałem żonę, bo widziałem, jak jej ciężko. Pewnego dnia synowa nie wytrzymała obelg i powiedziała:

– „Jeśli uważacie, że Martynka nie jest Maćka, to więcej jej nie zobaczycie„.

Reklama

To się naprawdę wydarzyło… Nasza wnuczka ma teraz sześć lat i jeszcze się z nią nie kontaktowaliśmy. Pewnego dnia żona spotkała ją w parku na spacerze. Zaniemówiła, gdyż była ona dokładną kopią naszego syna jako dziecko. Ania nie mogła się opanować i wybuchła płaczem. Maciek pozwolił jej trzymać wnuczkę w ramionach, Martynka skuliła się w ramionach babci radośnie.

Kiedy moja żona powiedziała mi o tym, od razu wiedzieliśmy, że musimy naprawić nasz błąd. Zadzwoniliśmy do naszego syna i poprosiliśmy go, aby od czasu do czasu przyprowadzał do nas naszą wnuczkę. Kiedy widzieliśmy dziewczynkę, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Jak zabawne i mądre było to małe dziecko!

Któregoś razu Martynka powiedziała matce, że chce jechać do dziadków. Sylwia była strasznie zła na Maćka i od tego momentu nie przyprowadzał już do nas swojej wnuczki.

Codziennie chodziliśmy do przedszkola do którego uczęszczała i po prostu ją obserwowaliśmy. Nasza Martynka, była taka śliczna. Jak słońce, promieniowała wokół siebie światłem i pozytywnym nastawieniem. Sylwia robiła jej piękne fryzury i zawsze była gustownie ubrana. Nasza synowa była wspaniałą matką.

Anna często płakała, bardzo żałowała, że sprawiła taką krzywdę swojej synowej. Z czasem nie mogłem już chodzić z nią do przedszkola. Serce ściskało mi się z żalu, a krew wzbierała w żyłach, więc moja żona szła sama. Opowiadała mi, jak Martynka bawi się z innymi dziećmi. Z niecierpliwością czekałem na jej powrót do domu i słuchałem jej opowieści. Często dzwoniliśmy do naszego syna. Naprawdę chcieliśmy, żeby Sylwia nam wybaczyła i zmieniła zdanie, lecz synowa była nieugięta. Była na nas bardzo obrażona.

Żona codziennie modli się, aby Bóg się nad nami zlitował. Chcemy cudu, chcemy, żeby Sylwia się z nami pogodziła. Czy naprawdę nie zasługujemy na wybaczenie?

Related Posts