Pracuję od dawna, od dziesięciu lat. Mam dobre stosunki ze wszystkimi moimi współpracownikami, ale najbliżej jestem z Teresą. To bardzo miła kobieta, z którą dzielimy zainteresowania i plany na przyszłość. Zaprzyjaźniłyśmy się od razu, a nasi mężowie rozumieli się nawzajem.
W zeszłym roku razem z mężem kupiliśmy nasz domek letniskowy. Często zapraszaliśmy Teresę i jej męża, żeby odwiedzili nas kilka razy w ciągu lata. Na przykład w tym sezonie gościliśmy ich dwa razy.
Przejdę do sedna: wszystko zaczęło się od tego, że wyjechałam na trzy tygodnie na urlop, udało mi się to załatwić z dyrekcją. Od 12 listopada musiałam wrócić do pracy.
Teresa ma urodziny 11 listopada i, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, postanowiła uczcić je w moim domku letniskowym.
Oczywiście, nie miałabym nic przeciwko temu. Teresa próbowała do mnie zadzwonić, aby omówić ze mną swój pomysł, ale byłam na wakacjach i nie korzystałam z telefonu, więc nie mogła się dodzwonić. Warto wspomnieć, że w tym czasie nasz domek przechodził gruntowny remont.
A ponieważ goście musieli być poinformowani wcześniej, moja przyjaciółka uznała, że po prostu nie będę się sprzeciwiać jej pomysłowi. Dowiedziałam się o tym dopiero dwa dni później, kiedy wróciłam z moim mężem z wakacji.
Nic dziwnego, mąż od razu powiedział, że jest temu przeciwny. Miał ku temu obiektywne powody. Na przykład, nie skończyliśmy jeszcze remontu. Na ziemi znajdowały się materiały i odpady. Dom nie miał ogrzewania, a my składaliśmy wszystko w całość, przygotowując się już do zimy.
Mnie też pomysł Teresy się nie spodobał. Mimo, że lubiłyśmy się, to połowy zaproszonych gości nie znałam. Nie chciałam przyjmować obcych osób na swojej posesji.
To był dodatkowy nakład pracy związany z organizacją tego wydarzenia, przygotowaniem wszystkiego do niego i późniejszym sprzątaniem. A dzień później miałam wrócić do pracy.
Kiedy wyraziłam swoje obawy Teresie, wyraźnie nie była przygotowana na taką sytuację. Była dość zakłopotana i widać było, że jest zagubiona i nie wie co robić, chociaż miała całe dwa dni w zapasie.
Oczywiście, wyraziła swoje niezadowolenie. Powiedziała, że myślała o mnie jak o swojej siostrze i wierzyła, że można na mnie polegać. Nie zaprosiła mnie na swoje urodziny. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy w rezultacie byłoby co świętować.
Co najciekawsze, dziś nawet nie chciała ze mną rozmawiać. To wszystko jest dla mnie bardzo nieprzyjemne. Nie mam poczucia winy, naprawdę. Teraz nie wiem, czy powinnam być pierwsza, która przyjdzie i przeprosi. Chociaż sytuacja jest niezręczna, to Teresa jest moją przyjaciółką. Czy to nie jest tego warte?