Żyłam z mężem, przez pięć lat, po czym rozwiedliśmy się. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie wyjdę za mąż. Małżeństwo okazało się dla mnie prawdziwym piekłem.
Przed ślubem pracowałam w banku. Pewnego dnia poznałam mężczyznę, Jana, z którym wkrótce zaczęłam się spotykać. Zaczęliśmy mieszkać razem i w ciągu roku zaszłam w ciążę, więc się pobraliśmy. Było to niespodziewane, ale postanowiłam urodzić. Ciąża przebiegała dobrze i urodziłam zdrowego, wspaniałego chłopca. Wtedy zauważyłam jednak, że mąż zaczął się denerwować bez powodu. Swoją złość wyrażał krzykiem, a raz szarpnął mnie za rękę, tak, że ból czułam przez kilka dni.
Dziecko było bardzo spokojne, więc udało mi się z łatwością połączyć pracę z rodziną. Pewnego dnia po pracy mąż oświadczył, że chce ze mną poważnie porozmawiać. Tego wieczoru oznajmił mi, że nie chce, żebym dalej chodziła do pracy, że powinnam siedzieć w domu i wychowywać syna, aż pójdzie do szkoły. Inaczej zabierze mi dziecko i rozwiedzie się ze mną. Mówił bardzo grubiańsko i stanowczo. Nie miałam innego wyjścia i postanowiłam zrezygnować z pracy. Niestety, moja decyzja niczego nie zmieniła. Mąż nadal czepiał się drobiazgów, a to talerz niedomyty, a to koszula źle wyprasowana.
Początkowo to były tylko krzyki, potem popychanie, aż w końcu zaczął podnosić na mnie rękę. Mąż zabrał mi telefon, odłączył w domu internet i zamykał nas z synem w domu na klucz, abym nigdzie nie uciekła.
Pomogli mi jego rodzice. Pewnego dnia przyszli do nas bez zapowiedzi. Powiedziałam im przez drzwi, że nie mogę otworzyć, bo nie mam klucza. Na szczęście teściowie mieli klucze do naszego mieszkania. Gdy weszli do środka zobaczyli mnie z siniakiem na twarzy. Wszystko im opowiedziałam i poprosiłam o pomoc. Teściowa pomogła mi spakować rzeczy, a teść odwiózł nas do sąsiedniego miasta na pociąg, skąd ja i syn pojechaliśmy dalej. Znalazłam dom i szybko się zorganizowałam.
Obiecali, że zajmą się swoim synem, bo nie tak go wychowywali. Teraz mąż odpowie za swoje czyny. Byłam bardzo wdzięczna teściom, że nie zostawili mnie w trudnej chwili.