Dima został uratowany z pożaru, który natychmiast ogarnął szatnię pracowników budowlanych przez jego brygadzistę, Jurija Władimirowicza, który wyniósł go na zewnątrz. Miesiąc później, kiedy został przeniesiony z oddziału intensywnej terapii na oddział ogólny, brygadzista przyszedł go odwiedzić. Dołączyła do niego jego córka, Anna, studentka uniwersytetu. “Chcę zobaczyć człowieka, którego uratował mój ojciec” – wyjaśniła.
“Najprawdopodobniej Dmytro pozostanie przykuty do wózka inwalidzkiego” – powiedział lekarz. “W każdym razie będzie potrzebował długiej rekonwalescencji. I proszę, spróbuj ukryć swoją reakcję na jego pojawienie się. Dima nie szydził, nie wahał się, po prostu włożył cukierka do ust i uśmiechnął się:
– Dziękuję, Władimirowiczu, za uratowanie mnie – powiedział na pożegnanie. “Tato, jutro też go odwiedzę – powiedziała Anna, gdy dotarli do wejścia. On jest z sierocińca. Nie ma rodziny. Ale nie ekscytuj się za bardzo i nie rób mu nadziei. Nie zadawaj mu więcej bólu.” – Zachowam dystans – obiecała jej córka…
Przez rok Anna przychodziła do Dimy prawie codziennie. Regularnie informowała ojca o stanie swojego podopiecznego.
Jurija również często odwiedzały Dimę.
“Co robisz z tym niepełnosprawnym człowiekiem?” – oburzała się jego matka i przyjaciele. Całe życie będziesz wynosić dla niego garnki! Ale Anna nie słyszała ich słów. Już dawno zakochała się w Dimie i tylko z nim czuła się szczęśliwa.
Rozmowy z nim trwały godzinami, ale wciąż brakowało im czasu. Dziewczyna wierzyła, że jej ukochany stanie na nogi. Pod koniec roku stan Dimy zaczął się poprawiać z dnia na dzień. Anna krzyczała ze szczęścia, gdy Dima stanął na nogi.
Pomimo wszystkich złych języków i ponurych prognoz lekarzy. Sześć miesięcy później oboje wzięli ślub. Szczęśliwy Jurij patrzył, jak Dima, stojąc na własnych nogach, wkłada pierścionek na palec Anny.