Kiedy wszedłem do środka, wbiegłem do salonu bez zdejmowania butów. Moja teściowa płakała, a obok niej siedział mężczyzna. Ale dzieci nie było w domu. Zadzwoniłam do męża, ale powiedział, że nie przyjdzie i w ogóle nie wrócił do domu. Tego dnia zmieniłam wszystkie zamki i nie wpuszczałam już męża do domu.
Kilka lat temu mój mąż pracował w bardzo dużej firmie i dosłownie zgarniał pieniądze łopatą. Oczywiście miał bardzo napięty harmonogram pracy i to była jedyna rzecz, która mi nie odpowiadała, ponieważ praktycznie nie miał czasu dla swojej rodziny. Można powiedzieć, że samotnie wychowywałam dwójkę dzieci.
Często pytały mnie: “Dlaczego taty nigdy nie ma w domu? A ja zawsze żartowałem: “Zarabia pieniądze, możesz kupić lody”. Wychodził rano, kiedy oni spali i wracał, kiedy spali, a czasami nie przychodził wcale. Bardzo często wyjeżdżał też w podróże służbowe, czasem na kilka miesięcy. Ja sama pracuję w szkole i w tamtym czasie odbieranie dzieci z przedszkola było problematyczne, bo miałam dużo pracy, co dziwne.
Pomagałam też pracownikowi socjalnemu z bardzo trudnymi i źle wychowanymi dziećmi, więc często musiałam prosić teściową o opiekę nad dziećmi. Ale moja teściowa jest młoda i bardzo opiniotwórcza i nie pozwalała dzieciom nazywać jej babcią. Powiedziała, że nie jest jeszcze na to gotowa. Prawie nie obserwowała swoich dzieci, były pozostawione same sobie, robiły co chciały.
W głowie miała tylko swoich chłopaków, co dziwne. Ale to było jedyne wyjście z mojej sytuacji, bo dzieci były same w domu. Moja przyjaciółka zaproponowała mi wynajęcie niani, ale szczerze mówiąc, nie ufam obcym ludziom, zwłaszcza jeśli chodzi o moje dzieci, i nie chciałam zostawiać ich z kimś obcym i nie zamierzam.
Ale pewnego razu, gdy po raz kolejny zostawiłam dzieci z teściową, sąsiadka z mieszkania obok zadzwoniła do mnie do pracy i powiedziała, że w moim domu słychać krzyki i przekleństwa. Natychmiast poderwałam się z krzesła i jak najszybciej wróciłam do domu. Kiedy dotarłem na miejsce, zastałem otwarte drzwi wejściowe. Wchodząc do środka, wbiegłam do salonu bez zdejmowania butów. Moja teściowa płakała, a obok niej siedział mężczyzna.
Kiedy zapytałem ją, co się stało, powiedziała mi, że ona i jej przyjaciółka oglądały telewizję i były zajęte sobą, a moje dzieci uciekły z domu. Powiedzieć, że byłam wściekła, to mało powiedziane. We łzach zadzwoniłam do męża i zaczęłam gorączkowo wyjaśniać całą sytuację, a on powiedział tylko, że ma dużo pracy i nie ma czasu na rozwiązywanie takich drobnych problemów.
Wpadłam w histerię, a telefon poleciał w ścianę. Nie spodziewałam się po mężu takiej obojętności wobec własnych dzieci. Wyrzuciłam teściową i tego mężczyznę za drzwi z krzykiem i powiedziałam im, żeby nigdy więcej tu nie przychodzili. Może przesadziłam, ale jestem matką i potrafię to zrozumieć. Co robić? Pobiegłem na najbliższy posterunek policji, opowiedziałem o całej sytuacji, a oni natychmiast zaczęli poszukiwania, co jest bardzo dziwne dla naszej policji.
Przeszukaliśmy wszystkie podwórka, najbliższe place zabaw, ale nigdzie ich nie było. Cały czas płakałam i nie mogłam się uspokoić. Cztery godziny później zadzwoniła do mnie nauczycielka z naszego przedszkola i powiedziała, że dzieci wróciły i powiedziały, że “Valentina”, czyli moja teściowa, uderzyła je i krzyczała na nie za to, że grały głośno w ich pokoju, uniemożliwiając jej w ten sposób komunikację z kochankiem. Poszedłem do przedszkola.
Podziękowałam nauczycielce i odebrałam dzieci. Kiedy wróciłam do domu, zadzwoniłam do specjalistów, aby zmienili zamki w drzwiach, a kiedy je wymieniali, spakowałam rzeczy męża i wystawiłam je za drzwi. Nie zdziwiło mnie nawet, że mąż nie wrócił tego dnia do domu. Poprosiłam o dzień wolny od pracy, kiedy dzieci były w ogrodzie i złożyłam pozew o rozwód. Mój mąż kilkakrotnie prosił mnie o powrót, ale ja ignorowałam jego prośby. Po pewnym czasie dowiedziałam się, że miał kochankę, a wszystkie te prośby były tylko pokazem, że tak powiem, aby oczyścić jego sumienie.
Teraz mieszkam sama, mam piękne i posłuszne dzieci, a niedawno poznałam wspaniałego mężczyznę, który pokocha i doceni mnie i moje dzieci. I jestem nawet wdzięczna mojej byłej teściowej za to, że w pojedynkę, dosłownie popchnęła nas do rozwodu. Gdyby nie ten incydent, kto wie, jak długo jeszcze cierpiałbym w takich relacjach rodzinnych.