Udało mi się przekształcić moje hobby w całkiem dochodowy biznes. Robię lalki i sprzedaję je w moim sklepie internetowym. Biznes jest całkiem udany, lalki są drogie, więc zarabiam całkiem sporo. Mam przyjaciółkę, która pracuje jako organizatorka przyjęć dla dzieci. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała: “Les, cześć, mam do ciebie prośbę. Nasza agencja organizuje wiele imprez charytatywnych w sierocińcu dla niepełnosprawnych dzieci. Program powinien obejmować również kursy mistrzowskie, ale nie mogłem wymyślić nic wartościowego. Tamtejsze dzieci nie biegają ani nie skaczą, a aktywne zajęcia nie są dla nich odpowiednie. Wtedy przypomniałam sobie o tobie. Lalki są tym, czego potrzebujemy!
Ale powiem ci z góry, że to projekt charytatywny, więc będę musiał pracować bez honorarium, a jeśli odmówisz, nie obrażę się. Oczywiście, zgodziłem się. Zaczęliśmy odwiedzać sierocińce, widziałem tam wiele rzeczy i bardzo współczułem wszystkim dzieciom.
Większość z nich miała bardzo tragiczne historie życiowe. Bycie niepełnosprawnym fizycznie i pozostawionym bez rodziców jest okrutne. Ale podczas jednej z wizyt moją uwagę przykuł chłopiec na wózku inwalidzkim. Zamarłam, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy.
Wyglądał jak mój mąż, jak dwa ziarenka grochu w strąku. Kiedy wróciłam do domu, zaczęłam opowiadać mężowi o chłopcu. Ale gdy tylko wspomniałam o adopcji, zaczął na mnie krzyczeć. Wtedy wspomniałam imię chłopca, a on zmienił wyraz twarzy.
Następnego dnia zgodził się pojechać ze mną do sierocińca. Kiedy wróciliśmy do domu, padł na kolana i błagał, żebym zabrał chłopca, i wyznał mi wszystko. Zanim się poznaliśmy, miał dziewczynę o tym samym imieniu. Nie wiedział jednak, że zaszła z nim w ciążę i urodziła chłopca.
– “Kol, wstawaj, oczywiście, zabierzemy dziecko. Matki dzieci niepełnosprawnych zrozumieją, jak trudno jest radzić sobie z takimi dziećmi.
Mieliśmy ciężki okres po adopcji. Poświęciliśmy wiele wysiłku i pieniędzy na rehabilitację. Ale teraz, kiedy patrzę, jak nasz syn gra w piłkę nożną, zdaję sobie sprawę, że wszystko nie poszło na marne.