Kiedy miałem 28 lat, ożeniłem się z kobietą, która miała już 30 lat. Krzyczałem na nią w przypływie zazdrości i potargałem jej włosy przed wyjściem do pracy, żeby nie wyglądała pięknie.
Wiedziałem, że potrzebuję pomocy, ale wstydziłem się pójść do psychologa. Kiedy moja żona zaszła w ciążę, trochę się odprężyłem. Mieliśmy chłopca. Kiedy dziecko poszło do przedszkola, a moja żona wróciła do pracy, zacząłem się denerwować. W pracy mojej żony pracują tylko kobiety. Kiedyś moja żona robiła audyt i powiedziała mi, że się spóźni. Czekałem przy oknie, kiedy zobaczyłem, jak wysiada z samochodu swojego męża. Po raz pierwszy uderzyłem ją w nos. Pomimo moich próśb o wybaczenie, złożyła pozew o rozwód.
Powiedziała, że wcześniej znosiła moje wybuchy, ale kłótnie stały się zbyt uciążliwe. Jak się okazało, mężczyzna w samochodzie był mężem jej koleżanki, a wszystkie kobiety wracały z pracy do domu. Podczas rozprawy rozwodowej powiedziała, że miałem agresywny stosunek do dziecka, chociaż tak nie było. Zrobiła to, aby nigdy mnie nie zobaczyć. Sąd ustalił harmonogram spotkań z dzieckiem. Spotykaliśmy się w określonym miejscu, ona dawała mi syna i odbierała go wieczorem.
Tak minęło sześć miesięcy. Teraz moje dziecko ma pięć lat i opowiada mi, co się dzieje w domu. Twierdzi, że ciocia go pilnuje, że mama wychodzi wieczorami. To ma sens, że życie osobiste jego matki jest coraz lepsze. Jak się dowiedziałem, była to płatna niania. Skontaktowałem się z żoną i nalegałem, by na czas swojej nieobecności oddała syna mnie, a nie jakiejś niani.
Moja żona odmówiła, mówiąc, że przyprowadzanie go do mnie byłoby czasochłonne i kosztowne, a z nianią byłoby łatwiej. Nie chcę, aby ktoś obcy opiekował się moim synem. Czy powinienem iść do sądu? Co jeśli moja żona wygra? Chcę regularnie widywać mojego syna! Tak, byłem głupcem, ale wciąż jest czas, aby wszystko zmienić, przynajmniej przed moim synem.