Stas miał swoje ulubione zajęcie: za każdym razem, gdy padał deszcz, wychodził na zewnątrz, by biegać i skakać po kałużach. Teraz też to robił.
Lena obserwowała Stasia. Była gotowa zrobić dla chłopca wszystko, byle tylko się uśmiechał. W końcu Lena niedawno wyrzuciła z domu męża, który znęcał się nad nią i 2-letnim Stasikiem.
Ciągle pił, nigdy nie pracował, nie przynosił do domu ani grosza i często podnosił rękę na żonę i syna. Olena próbowała wspierać męża w potrzebie, ale wkrótce zdała sobie sprawę, że jego przyjaciele i picie są dla niego ważniejsze. Olena sprzedawała kwiaty na targu, gdy pewnego dnia podeszła do niej nieznajoma kobieta.
-Dzień dobry. Jesteś wolny w sobotę? Tak. Czy my się znamy? Nie. -O co chodzi? Ślub mojego syna jest w tę sobotę. Narzeczona zostawiła go trzy dni temu, a to taka hańba dla całej wsi… I tak nikt nie widział panny młodej: możesz zostać w tej roli przez kilka godzin? Olena nie wiedziała, co powiedzieć, ale widok tej kobiety sprawiał jej ból. Widać było, że cierpi, jej syn pewnie też. -Zgadzam się. -Moja droga, dziękuję.
Nie przyszedłem tak po prostu. Obserwuję ciebie i twojego syna od ponad tygodnia. Wiem, że jesteś sama, bo nikt się z tobą nie spotyka.
Poszłaś już po sukienkę? Wesele okazało się niesamowicie zabawne. Para młoda siedziała przy stole, rozmawiając, dowiadując się o sobie różnych szczegółów. Rozumieli, że gospodarz może zadawać podchwytliwe pytania. Naprzeciwko nich siedział Stas, który nigdy nie widział swojej matki tak szczęśliwej.
Wszystko poszło dobrze. Goście rozeszli się do domów bez wieści. Pod koniec wieczoru matka Oleny podeszła do pana młodego. -“Bardzo ci dziękuję, Olena, bardzo ci dziękuję. Właśnie nam pomogłaś.
Możesz się rozwieść, kiedy chcesz. Jutro rano mój mąż zabierze ciebie i Stasika do miasta. -Jakie miasto, jaki cel, mamo? Trzy miesiące później cała społeczność dowiedziała się, że para spodziewa się dziecka.