Larysa uwielbiała spacerować ulicami wcześnie rano w soboty. Lubiła spędzać czas w samotności, słysząc odgłos białego konia swojego księcia. Wychodząc z dziedzińca, Larisa prawie nadepnęła na grubą sakiewkę. Podniosła ją i zajrzała do środka: była tam ogromna suma pieniędzy. Natychmiast zaczęła formułować w głowie pomysły na to, jak wykorzysta swoją wygraną.
Nagle uświadomiła sobie, że osoba, do której należały te pieniądze, faktycznie na nie zapracowała i najprawdopodobniej zamierzała wykorzystać je do zakupu czegoś, czego potrzebowała. Pieniądze musiały zostać zwrócone, ponieważ należały do kogoś innego. Larysa postanowiła rozpocząć poszukiwania właściciela. Jeśli nie znajdzie właściciela pieniędzy, wyjedzie za granicę.
Aby znaleźć jakąkolwiek wskazówkę, przeszukała zawartość. Jedyne, co udało jej się znaleźć, to skrawek papieru z numerem telefonu. Wiedząc, że nie może to być numer osoby, której szukała, i tak zadzwoniła. Odebrał mężczyzna.
Okazało się, że właścicielem był jego stary znajomy. Jedyną informacją, jaką posiadał, było to, że mężczyzna miał na imię Oleksiy i nazywał się Semenovych. Sześciu mężczyzn o tym imieniu i nazwisku pojawiło się w internetowej książce telefonicznej.
To, ile pieniędzy stracili, było głupim pytaniem zadanym przez dwóch z nich. Czwarty przyznał, że nie zna Larysy. Piąty, Semenovych, był w podróży służbowej i nie został powiadomiony. “Poczekam jeszcze dwa dni” – zdecydowała. W końcu ostatni Semenovych oddzwonił. Zarówno wygląd zewnętrzny zaginionego portfela, jak i jego zawartość zostały dokładnie opisane. Ze szczerą wdzięcznością Oleksij próbował schować portfel do kieszeni, ale Larysa poprosiła go, by go przeliczył. Następnego wieczoru Aleksiej i Larysa oglądali mecz piłki nożnej.
Ołeksij nagle powiedział Larysie, że jest bardzo łagodną dziewczyną. Następnie udał się na stację kolejową, aby odebrać siostrzeńca i zabrać go do wsi, do rodziców. Przez całe dwa weekendy Larysa siedziała w domu, czekając na telefon od Ołeksija. Larysa zadawała sobie pytanie: “Dlaczego on mnie potrzebuje?
I dlaczego miałby mnie kochać tak bardzo, jak ja jego? Powiedział, że zadzwoni, ale nie zamierza się ze mną żenić”. Wieczorem otrzymała długo oczekiwany telefon: “Larisa, przepraszam, ale nie mogłem się połączyć. Dostęp do Internetu jest rzadkością w takich miejscach i nie było połączenia. Ale kwitną tu niesamowite bzy i zaskoczę cię bukietem. Łzy Larisy przestały płynąć. Sąsiadów z góry nie obchodziło, czy się cieszy, czy płacze. Włączyli głośną wiertarkę: “Powiem wszystko, co mi leży na sercu!
Dziesięć minut po dwunastej! Pokonała dwa piętra schodów. Zadzwoniła gwałtownie do drzwi. Drzwi się otworzyły. Larysę spowiła chmura odurzającego zapachu bzu. Ty!” – krzyknął Aleksiej, niemal upuszczając wiertarkę z rąk.