Sąsiadka przedstawiła mnie swojemu siostrzeńcowi, który od pierwszego dnia zaczął zachowywać się bardzo bezczelnie. Pewnego dnia po prostu nie mogłam już tego znieść!

Każdego ranka Maryna piła kawę na werandzie i podziwiała róże. Posadziła je przed swoim domem kilka lat temu. Marina kochała swój dom, ogród i kwiaty. Wszystko w swoim domu stworzyła własnymi rękami. Dorastała w dużej rodzinie i nie mając własnej przestrzeni, od dzieciństwa marzyła o własnym raju. Kiedy więc nadarzyła się okazja zakupu małego domu na przedmieściach, dołożyła wszelkich starań, aby go kupić.

Z dużym kredytem i z wielką radością z zakupu, Marina zabrała się za projektowanie krajobrazu i tworzenie swojego małego raju. Wszystko wydawało się układać w jej życiu – ulubiona praca, piękny dom. Ale brakowało jednej rzeczy – ukochanej osoby. Miała już 30 lat i nawet nie wiedziała, jak powinien wyglądać jej ukochany. Ponieważ remont domu i praca pochłaniały cały jej wolny czas, po prostu nie miała czasu się nudzić i myśleć o swojej samotności. Nawet w jej snach obraz ukochanego mężczyzny był zamazany, bez konkretnych cech charakteru i wyglądu. Aż pewnego dnia sąsiadka, z dobrej woli (bo “nie przystoi dziewczynie żyć bez mężczyzny”), przedstawiła jej swojego siostrzeńca.

Siostrzeniec jest wiejskim chłopakiem, pracowitym, gospodarnym… i absolutnie nietaktownym. Ale o tym dowiedziała się później. Spotkali się, porozmawiali, wypili herbatę u sąsiada i Marina wróciła do domu. Miała dużo do zrobienia, a jutro musiała iść do pracy. Siostrzeniec nie zrobił na niej wrażenia.

Następnego dnia Viktor, siostrzeniec sąsiada, sam przyszedł ją odwiedzić. I to bez dzwonienia. Bo w ich wiosce nikt nigdy nie dzwoni. W tym czasie Marina porządkowała swoją rabatę róż. Kiedy zauważył, że Marina ma prawie całą działkę pokrytą kwiatami, zapytał ze zdziwieniem: “Gdzie jest ogród? Mam kilka grządek z ziołami i to wszystko” – odpowiedziała Marina z uśmiechem. Oczywiście Witia się zgodził.

Naprawdę chciał zobaczyć wnętrze jej domu. Wchodząc do domu, Witia zaczął rozglądać się po nim w mistrzowski sposób. “Jasne ściany, jasne meble, jasne zasłony, wazony, figurki i mnóstwo kwiatów – wszystko jest takie dziewczęce. Fuj, za bardzo przesłodzone. Trzeba to przemeblować, żeby wyglądało jak drewno” – pomyślał Vitya. I powiedział na głos: “Dlaczego wszystko jest takie lekkie? To niepraktyczne! Będziesz zmęczona sprzątaniem domu”. Marina była trochę zdezorientowana tą nietaktownością.

Chociaż była już przyzwyczajona do tego, co mówiła jej każda inna osoba: “Sprzątanie takiej piękności będzie męczarnią”, ale brzmiało to bardziej jak komplement. “Lubię jasne kolory. A sprzątanie nie jest dla mnie trudne”, odpowiedziała Marina i, próbując rozładować nastrój, zażartowała:

– Nie mam odwagi. A kiedy piliśmy herbatę, Vitia dalej rozwijała temat: “Umiesz gotować? Lubię jeść. Dużo pracuję i muszę dobrze jeść. I musisz zrobić ogród, kwiaty są niepotrzebne, ale potrzebujesz ziemniaków. A tę grządkę z różami trzeba usunąć. Róże są bezużyteczne, wyrzuć je. Postawię tam mój samochód. Mam samochód. Bezczelność Mariny powoli zaczęła się w niej gotować. Starając się zachować spokój i uprzejmość, zapytała: “Dlaczego twój samochód będzie zaparkowany na moim podwórku?”

“Cóż, dlaczego? Gdzie go zaparkuję, kiedy będziemy razem mieszkać? Masz już 30 lat i nadal jesteś singielką. Potrzebujesz dobrego mężczyzny. I tak nie znajdziesz nikogo lepszego ode mnie, nie jestem już młody. Więc nie ma czasu do stracenia na te zabawy, musimy się spotkać. Marina nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Dlaczego myślał, że ona z nim zamieszka? I czy powinna zniszczyć piękno, które dla siebie stworzyła, aby go zadowolić? To jest jej świat, w który włożyła swoją duszę.

I nie pozwoliłaby nikomu tego zniszczyć. Marina nie zamierzała walczyć z nim w swoim domu. Ale nie mogła też rozmawiać z nim łagodnie, on by tego nie zrozumiał. Powiedziała mu więc wprost: “Nie spieszy mi się do małżeństwa, jestem szczęśliwa żyjąc sama. I nie zamierzam niczego zmieniać w domu – to mój dom i żyję tak, jak lubię. A zresztą, jesteśmy różnymi ludźmi, więc nie ma sensu tracić czasu, szukaj kobiety gdzie indziej.”

– Co za głupiec!” – powiedział Witia, wstając od stołu i wychodząc. A kiedy wyszedł, śmiała się przez długi czas. Nie tak wyobrażała sobie propozycję małżeństwa. Ale teraz już wie, jakiego mężczyzny zdecydowanie nie chce. Jej sąsiadka obraziła się później na nią za odrzucenie jej siostrzeńca. Ale to są małe rzeczy w życiu, ponieważ trzeba żyć dla siebie, a nie po to, by zadowolić sąsiadów.

Related Posts