Kłótnia między Lyubą i Dimą stawała się coraz gorsza: – Mówiłem ci, że nie mam nikogo – krzyczał Dima – I ktoś przypadkowo spryskał cię damskimi perfumami. A te wieczorne powroty do domu przed północą, czy to normalne?” Luba jeszcze bardziej się rozkręcała. “Mam dość tego wszystkiego, każdego dnia jest tak samo. “Jeśli będziesz się tak zachowywać, złożę pozew o rozwód”, złościł się Dima. Rób, co chcesz – krzyknęła Ljuba. Odwrócili się od siebie i nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
“To pewnie znowu któraś z twoich koleżanek, żeby się nad tobą zlitować – powiedział kpiąco Dima. Ljuba otarła łzy i poszła otworzyć drzwi. Na progu stał mężczyzna w staromodnym garniturze i z podniszczoną torbą w rękach. – Przepraszam, czy to mieszkanie Antonenki? Szukam Dmitrija Igorewicza – zapytał uprzejmie, stojąc niezgrabnie na dywanie w zakurzonych butach. – Przyprowadzę go – powiedziała Ljuba ściszonym głosem i weszła do pokoju. Ostatnio była to jedyna rzecz, która go uspokajała. Dima wyszedł na korytarz – Witaj, jestem Dmytro – mężczyzna wyciągnął do niego rękę. Jestem dalekim krewnym twojego dziadka Iwana. Miał kuzynkę, moją babcię Marię. Pochodzę z Zakarpacia. Ciężko tam z pracą, więc postanowiłem spróbować znaleźć pracę w waszym mieście.
Twoja siostra Nadia dała mi twój adres. Nie zostanę tu długo, dopóki nie znajdę pracy i mieszkania. Nie wyrzucisz mnie?” uśmiechnął się. Dima, pomimo złego nastroju, uśmiechnął się do niego: “Nie, nie wyrzucisz. Wejdź. Podczas gdy Andrij urządzał się w małym pokoju, który Dima i Luba zaplanowali na pokój dziecięcy, znów wybuchł między nimi skandal. “Szanujesz swoich krewnych, ale kiedy moja matka przyjeżdża na kilka dni, wpadasz w złość” – powiedziała Luba półgłosem. “Cóż, nie na kilka dni, ale na cały miesiąc, tak przy okazji. I uczy cię różnych bzdur, chociaż całe życie mieszkała sama. A Andrieja długo tu nie będzie, sam tak mówił. W każdym razie, daj mi trochę pieniędzy na jutro, muszę coś kupić. Lyuba, zapominając o swoim gościu, krzyknęła: “Zabierasz swoją fifkę do restauracji?
Nie, nie pójdę. Dima zbliżył się do niej: “Daj mi ją, gdzie pójdziesz, bo inaczej…” Ljuba krzyknęła: “Bo co? Zabierzesz ją siłą…” I wtedy do pokoju zajrzał Andriej: “Wybacz mi, na miłość boską, że przeszkodziłem ci w rozmowie. Zrobiłem małe porządki w kuchni, zaparzyłem herbatę. Przyniosłem prezenty. Chodźmy. Dima i Wasia spojrzeli na siebie zawstydzeni. “Człowiek z drogi, pewnie głodny, a oni się tu kłócą. Przepraszam, że o tym nie pomyślałam – przeprosiła Luba. Andriej nalał aromatycznej herbaty do filiżanek. Ljuba wzięła łyk: – Jest taka pachnąca i pyszna. Andrey uśmiechnął się.
– Oto kolekcja, w naszej wiosce nazywana nichnist. Nasze rzemieślniczki robią takie herbaty, każdą na specjalną okazję” – mówi Andrii. “Widzisz, życie w naszej wiosce bardzo różni się od tego w mieście. Jest ciche, wyważone, spokojne. Żyjemy na darach lasu. Spróbuj miodu. Jest pyszny – głos Andrija był hipnotyzujący i kojący.
Lyuba i Dima rozluźnili się. – Lubimy też śpiewać. Tak dla zabawy, w nastroju. Śpiewasz, kochanie? Twój głos jest taki melodyjny. Ljuba z zakłopotaniem skinęła głową: “Kiedyś śpiewałam. Ale to było kiedyś” i spojrzała na Dimę z wyrzutem. A on nagle przypomniał sobie, że Ljuba często śpiewała po ślubie. Kiedy zmywała naczynia lub po prostu sprzątała dom. Ale od roku nie słyszał jej śpiewu. I to wszystko przez niego.
Nic dziwnego, że mówi się, że serce kobiety jest wróżbitą. W tym czasie rozpoczął romans z Olgą, księgową z sąsiedniego wydziału. Była młoda i szczupła, w przeciwieństwie do Lyuby. Jego żona po dziesięciu latach małżeństwa nieco podupadła na zdrowiu. Na jej czole pojawiły się zmarszczki i drugi podbródek. Ale teraz, patrząc na nią śpiewającą z Andriejem, nagle zdał sobie sprawę, że jest bardzo piękna. Nie tak olśniewająca jak Olga, ale prosta, kobieca. Andriej skończył śpiewać ostatnią nutę i spojrzał na zegarek: – Nie spaliśmy do późna. Jutro wszyscy musimy wstać wcześnie. Ty idź, a ja posprzątam. Jakie to szczęście, że masz żonę, Dima.
Ljuba zarumieniła się, a Dima objął ją w talii i pocałował w policzek: “Sam to wiem”. Następnego dnia, w porze lunchu, Olga podeszła do Dimy. “Więc, Dima, czy nadal jesteśmy w restauracji?” zapytała zalotnie, siadając na krawędzi stołu. Dima spojrzał na nią uważnie i był zaskoczony. Dlaczego tak bardzo mu się podobała? Jej grubo pomalowane oczy ze sztucznymi rzęsami. Sztuczny rumieniec na policzkach? Pamiętał swoją żonę taką, jaka była rano. Pachniała świeżością i młodością, a nie odurzającym zapachem perfum.
Nie – powiedział ostro Dima – nie będzie żadnej restauracji. Ani dziś, ani jutro, ani nigdy. I w ogóle, odejdź od mojego stolika, to żenujące przed moimi kolegami… Miesiąc później Lyuba zachwyciła Dimę wiadomością, że wkrótce zostaną rodzicami. Ale najciekawsze w tej historii było to, że nikt nie pamiętał żadnego Andrija. Siostra była całkowicie zaskoczona. Nigdy nikomu nie podawała adresu Dimy. I nawet list gdzieś tajemniczo zniknął. Drogą szedł starszy mężczyzna z podniszczoną walizką i zakurzonymi butami. W pobliżu wielopiętrowego budynku wyjął notatnik i sprawdził adres. Kolejna rodzina potrzebowała jego pomocy. W końcu ich małżeństwo było predestynowane od chwili narodzin…