– Mamo, zjesz dziś kolację sama w kuchni. Vera i ja mamy dużo pracy – musimy pisać całą noc. Vera pisze teraz. Zapytała: “Czy widziałaś lub słyszałaś chłopców?

– “Jest zimno”, powiedział Isajenko, pomagając Marii Iwanownej owinąć się futrem. “A kobiety rozkazały: – “Przynieś herbatniki. Nie w pudełku w paski, ale w drugim.” “Przynieś jakieś lekarstwo” – poprosiła Viktoriia. Odprowadziły ją do drogi na stację, a na koniec życzyły: “Ciepłych odwiedzin!”. Maria Iwanowna jechała odwiedzić syna i wnuki, a wszyscy jej zazdrościli, oczywiście. “Dalej, leć!” Isajenko krzyknął do pokrytego szronem konia, a wioska dziewięciu jardów zatrzęsła się, a białe pole biegło wzdłuż sań. Na stacji dym stał w słupach, ludzie biegali, a ich oczy były zamglone.

Maria Iwanowna oparła się o swój powóz węzłem i czekała, ale nikt do niej nie przyszedł. “Czy przyjechałam do właściwego miasta?” – pomyślała – “Jeśli zapytam ludzi, będą się śmiać”. Ludzie biegali, biegali i rozproszyli się, a Maria Iwanowna zobaczyła dobrze ubranego mężczyznę i kobietę zbliżających się do niej, uśmiechających się z czerwonymi twarzami. “Kim oni są?” była zdezorientowana, a w zimnie robiło się duszno: “Nikołaj… Widać było po jego oczach, że jest bardzo szczęśliwy! Podbiegł do niej, przytulił ją i pocałował trzy razy.

Oczy kobiety uśmiechnęły się pod okularami: “Vera.” “Tak, wiem! Kiedy wyszłaś za mąż, Mikołaj wysłał mi zdjęcie. Od razu pomyślałam: muszę się mylić! Kiedy szliśmy do taksówki, Maria Iwanowna złapała wzrok swojej synowej i też na nią patrzyła. Długo jechaliśmy przez piękne miasto i w końcu dotarliśmy do dziewięciopiętrowego budynku. Dom oddychał przez otwory wentylacyjne, a Maria Iwanowna była zaskoczona jego wielkością i siłą.

Wjechali windą na dziewiąte piętro i Maria Iwanowna bardzo się bała, że się zepsuje. W mieszkaniu przywitały ich wnuki, najstarszy Oleg i pięcioletni Igor. “Babcia jest taka piękna!” – od razu powiedział młodszy, a starszy nic nie powiedział, tylko patrzył, jak z pomocą ojca i matki zdejmuje ogromny szal do pięt i pikowany płaszcz. Maria Iwanowna wyciągnęła dwa wypolerowane jabłka z grubego węzła, potarła je o siebie, co sprawiło, że jeszcze bardziej błyszczały, podała je wnukom z osobna i powiedziała, śpiewając: “Jesteście moimi nasionami, moimi nasionami! Jedzcie nasze.

Maluch natychmiast schrupał smakołyk. W cieple buraczkowy rumieniec długo nie znikał. Maria Iwanowna bardzo chciała go przytulić. Usiedli przy stole w następujący sposób: gość pośrodku, syn po lewej, bliżej jej serca, wnuki po prawej, a synowa bliżej drzwi, aby mogła łatwo przejść do kuchni. Po kolacji Maria Iwanowna wzięła kąpiel w wannie od strony drogi, synowa dwa razy pomasowała jej plecy, a wnuki czekały na korytarzu, aż babcia wyjdzie. Wyszła parująca i wesoła: – “Nie ma już pary, teraz zawołaj mnie, żebym ci natarła plecy”. Położyła się na podłodze w kuchni.

Przed pójściem spać przyszedł jej syn i usiadł obok niej. Maria Iwanowna powiedziała cicho: “Nie kładź palca na swojej żonie! Nie rób jej krzywdy… Nie, mamo, nie robimy tego… Wczesnym rankiem syn i synowa zabrali dzieci do przedszkola, zostawili klucze gościowi i poszli do pracy. Maria Iwanowna chodziła po mieszkaniu i była zarówno zaskoczona, jak i zachwycona: “Napisałam: dwa pokoje, a jest ich sześć z kuchniami, oprócz komórki… Jak można nie mieszkać!”. “Co za domy nauczyli się budować!” – pomyślała Maria Iwanowna – “Nie przetrwają tysiąca lat.

Jej pikowany płaszcz wisiał samotnie na wieszaku. Maria Iwanowna założyła go i zeszła po schodach z dziewiątego piętra na ulicę. “Czy ludzie naprawdę pamiętają wszystkie domy? Mój syn i synowa chodzą do pracy i nigdy się nie gubią. To chyba wszędzie taki zwyczaj…” Wróciła do domu późno. Wieszak był pusty, ale w przedpokoju paliło się światło. Jej syn wyszedł i powiedział: “Mamo, zjesz dziś kolację sama w kuchni.

Vera i ja mamy dużo pracy – musimy pisać całą noc. Vera pisze teraz. Zapytała: “Nie widzę ani nie słyszę chłopców?” “Położyliśmy ich wcześniej spać. Przyniosłam materac, prześcieradło, koc, położyłam na podłodze jak stóg siana i wyszłam. Czekała, aż ktoś przyjdzie, żeby z nią usiąść, i nie czekając, zgasiła światło i położyła się.

W ciemności słyszała głosy. Długo u nas zostanie… – Nie sądzę… – Proszę, nie wieszaj niczego obok jej płaszcza. Mogła przynieść coś z drogi… – Och, Vera, Vera… – Łatwo ci rozumować. Ty jej nie umyłaś, a ja tak! Ręce wciąż mnie bolą. A jej wciąż się to nie podoba. “Kilka z nich”, mówi, “nie jest. A nieumyte jabłka dla dzieci? Teraz jestem albo kucharką, albo pracownicą łaźni. Siadaj i gryź te kamienie, które przyniosła. Jeśli tego nie zrobisz, ona się obrazi. Połowę wyrzuciłam do zsypu na śmieci… – Lepiej byłoby je namoczyć i dać gołębiom… – Jestem zmęczona.

– Matka jest bardziej zmęczona tobą… Nawet jej nie poznałam. Zostało jej niewiele czasu życia… – Przeżyje: ma apetyt, dzięki Bogu… Maria Iwanowna położyła poduszkę na rogu, skąd dochodziły głosy, wyciągnęła się na prześcieradle i rozpłakała. Podeszła do światła. Wszyscy jeszcze spali: jej syn i jego żona we frontowym pokoju, a wnuki w drugim pokoju. Niskim głosem wyszła do nich z kuchni.

Młodszy wnuk leżał rozłożony na łóżku, a starszy wyciągnął się wzdłuż krawędzi i sapał przez sen. “Moje małe nasionka…” Dotknęła ich zimnymi wargami. Starszy nie poruszył się, a młodszy, nie budząc się, uderzył się w czoło wylanym długopisem: zostaw mnie w spokoju, powiedzieli. Jeden z jej płaszczy wisiał na wieszaku w korytarzu. Po cichu ubrała się, wzięła węzeł, zamknęła za sobą drzwi i zeszła na ulicę. Na dworcu byli tacy zimni ludzie jak ona, a ich głosy były jak klaksony parowe. Maria Iwanowna swobodnie kupiła bilet w kasie, jej pociąg przyjechał, a jej serce bolało przed wagonem.

“Chciałabym dostać się do wioski. Będzie źle, jeśli tu umrę…” Maria Iwanowna zobaczyła wiejski krajobraz za oknem i zaczęła wysiadać. Jej stacja wydawała się mała, a Maria Iwanowna była przerażona, więc wysiadła tam z pociągu. Ale na stacji za ladą stała ta sama barmanka i Maria Iwanowna uspokoiła się. “Kupię tutaj prezenty dla dziewczynek” – pomyślała. “Skąd będą wiedziały, czy kupiłam je w mieście, czy na stacji?

Powiem, że przywiozłam go z miasta”. I wzdrygnęła się na głos Gorbunowej: “Mario Iwanowno, wyjechałaś, prawda? Nieśmiałym ruchem podniosła węzeł, z którego wypadały pasiaste pudełka, i nie podnosząc głowy, powiedziała: “Nie jestem wystarczająco stara, żeby zostać”. Zaczęła odchodzić, ale Isajenko zawołał do niej: “Mario Iwanowno, idziesz do domu? Chodźmy razem. Koń pokryty szronem czekał na nich przy ganku. Isajenko włożył siano do sań, posadził Marię Iwanowną i okrył ją płaszczem. Sanie skrzypiały, a białe pole kołysało się. Od czasu do czasu Isajenko pokrzykiwał na konia, a z jego głosu można było się domyślić, jak zimno było na polu.

Przyjechaliśmy, Mario Iwanowna. Sąsiedzi zaczęli tłoczyć się do domu bez pytania. Jakby samo z siebie, piec został zalany, samowar zaczął hałasować. Cała wieś, wszystkie dziewięć podwórek, zmieściła się w pokoju, a oni powtarzali historię Marii Iwanowny. I kochają się.” – … Kochają! – powiedziała wieś – A dzieci są jak anioły. Nazywają się Igor i Oleg.” – …Jak anioły! – A oni są dla ciebie mili?” – zapytała z zazdrością bezdzietna Wiktoria. – Nigdy mnie nie opuścili, rano opowieść, przy obiedzie opowieść, wieczorem opowieść… – westchnęła Wiktoria.

Przyjechaliśmy, Mario Iwanowna. Sąsiedzi zaczęli tłoczyć się do domu bez pytania. Jakby samo z siebie, piec został zalany, a samowar zaczął hałasować. Cała wieś, wszystkie dziewięć podwórek, zmieściła się w pokoju, a oni powtórzyli historię Marii Iwanowny. I kochają się.” – … Kochają! – powiedziała wieś – A dzieci są jak anioły. Nazywają się Igor i Oleg.” – …Jak anioły! – A oni są dla ciebie mili?” – zapytała z zazdrością bezdzietna Wiktoria. – Nigdy mnie nie opuścili, rano bajka, na obiad bajka, wieczorem bajka… – westchnęła Wiktoria.

– “Pokaż nam prezenty!” Viktoriia wykrzyknęła, zanim opowieść się skończyła. Nie mogli jej skarcić: samowar się gotował. Przy herbacie Maria Iwanowna rozdała gościom ciasteczka, pierniki i konserwy. Kobiety smakowały i chwaliły: “To wszystko jest mięsiste i pyszne! Gdybyś mogła przynieść nam coś takiego, zjadłybyśmy to”. “A papierosy, które mi przyniosłaś!” – cieszył się Isajenko – “Nigdy nie paliłem czegoś takiego”. Viktoriia ze współczuciem zapytała gospodynię: “Dlaczego przyjechaliście tak wcześnie? Zostałabym do wiosny.

Maria Iwanowna uśmiechnęła się zimowo, a Isajenko zastanowił się na głos: “Z tymi gośćmi jest gorzej niż na zesłaniu… Wszystko zgodnie z planem! Śpiewasz, śpisz, idziesz na spacer. I nie ma potrzeby przeszkadzać ludziom. Spójrz na swoją rodzinę i idź. My już swoje przeżyliśmy. Kobiety zaczęły się poruszać, wzdychając: “Byłoby miło zostać z synem.” “Dzisiejsze dzieci są inne… Myślisz, że Maria Iwanowna będzie w stanie wybaczyć synowi, że tak ją potraktował?

 

Related Posts