Kiedy byłem dzieckiem, znęcano się nade mną, ponieważ moja matka pracowała jako rybak. Jako dorosły dałem im nauczkę

Po 20 latach zdecydowałem się uczyć moją wychowawczynię i wszystkich kolegów, którzy wyśmiewali się ze mnie w szkole. Dorastałem w biednej rodzinie. Mój ojciec opuścił rodzinę, gdy byłem dzieckiem. W rezultacie moja matka musiała wychowywać mnie sama. Ciężko pracowała, by zapewnić nam podstawowe potrzeby. Ale pracowała w szkole, do której chodziłem i była sprzątaczką. Po zmianie, wieczorami, pracowała również w sklepach. Można sobie wyobrazić, jak biednie żyliśmy. Koledzy z klasy wyśmiewali się ze mnie, wszystkie moje ubrania były stare, czasem za małe.

O modnych gadżetach nie mogłam nawet marzyć. Ale wszyscy moi rówieśnicy je mieli. Nie wahałam się myć mamy, a nawet czasem pomagałam jej myć podłogi w szkole po lekcjach. Przesuwałem ławki i wycierałem tablice. Czułam jej ból – widziałam jej ciężką pracę. Nie miałam przyjaciół: wstydzili się mnie, a koledzy z klasy wyśmiewali się ze mnie. W dodatku nauczycielka była jedną z tych, które uwielbiały bogatych rodziców. Odrzucała dzieci z biednych rodzin. Ja byłem tym, który dostawał od niej najwięcej. Moja matka nie była w stanie opłacić wszystkich funduszy i składek na czas, więc nauczycielka wyżyła się na mnie.

Raz powiedziała mi coś, co naprawdę mnie zraniło. Zapamiętałam to na całe życie. Pewnego dnia zawołała mnie do tablicy i zaczęła mnie pouczać. Powiedziała, że ktoś taki jak ja nigdy nie będzie w stanie niczego w życiu osiągnąć. Że jestem synem rybaczki. Że moja ścieżka życiowa jest z góry ustalona. Jej słowa utkwiły mi w pamięci. Mimo że byłem wtedy tylko dzieckiem. Co roku wszyscy moi koledzy z klasy przyjeżdżali do miasta na zjazd. Tylko ja nie chciałam tam jechać. Nie chciałam wspominać szkolnych czasów. Nie miałem na to czasu. Ale po dwudziestu latach sytuacja się zmieniła.

Postanowiłem pójść na bankiet, na którym oczywiście był mój wychowawca. Jak zwykle moi koledzy z klasy zorganizowali spotkanie w drogiej restauracji, a podczas imprezy wychowawca zapytał, kto co osiągnął, kim się stał. Jeden z nich pracował w taksówce, inny został prawnikiem, jeszcze inny księgowym. Przyszła kolej na mnie. Wszyscy zaczęli się chytrze uśmiechać. Powiedziałem tylko, że pracuję w budownictwie. Znowu zaczęli mi się przyglądać, myśląc, że jestem tylko tynkarzem lub złotą rączką. Nie odmówiłem i niczego nie wyjaśniłem.

Dopiero pod koniec bankietu poprosiłem o mikrofon i ogłosiłem, że chcę zapłacić za całą imprezę – gest szerokiej woli. Ze wszystkich stron posypały się komentarze, że to bardzo drogo, że upalny dzień i że wszyscy tacy są. Tylko nie wiedzieli, co będzie po mojej propozycji. Powiedziałem, że ta restauracja jest moja. I dlatego mogę sobie na to pozwolić. Więc wszystkie zebrane od nich pieniądze zostaną im zwrócone. Chwila, w której stali z rozdziawionymi buziami, była warta życia i pracy. Na zawsze zapamiętam ich otwarte usta.

A po wakacjach zaproponowałem nauczycielowi podwiezienie do domu moim luksusowym samochodem. W ten sposób udało mi się odegrać na tych, którzy dokuczali mi w czasach szkolnych. Udowodniłem im, że nie ma znaczenia, z jakiej rodziny pochodzisz. Najważniejsze jest pragnienie osiągnięć i rozwoju. I osiedliłem moją matkę nad brzegiem morza, w przytulnym i pięknym domu. Udała się na zasłużony odpoczynek.

Related Posts