Konduktor odmówił staruszce miejsca siedzącego, za co słono zapłaciła. Wyglądało to tak. Na stacji weszliśmy do wagonu prawie przed odjazdem. W przedziale naprzeciwko mnie było miejsce dla starszej pani. Siedziała skromnie przy oknie z rękami na kolanach. Nieszkodliwe stworzenie, bez wątpienia. Kilka małych torebek leżących schludnie pod siedzeniem nikomu nie przeszkadzało.
Konduktor przyszedł sprawdzić bilety. Starsza pani, po okazaniu biletu, nagle poprosiła kobietę o pomoc w pościeleniu łóżka, bo miała kłopoty, trzęsły jej się ręce. Wydawało się, że to niegroźna prośba. Ale co się stało później! To było tak, jakby coś znalazło się przeciwko konduktorowi, jakaś ukryta uraza wyszła na jaw. „Jestem twoim sługą czy co? А? Mam cię karmić łyżeczką? Ręce ci się trzęsą – powinnaś być w domu, a nie podróżować pociągami!”. Moja babcia tylko cicho próbowała argumentować, że konduktorzy powinni pomagać pasażerom, którzy sami nie są w stanie nic zrobić. Ale ciotka kontynuowała:
„Podrzucę cię teraz, jeśli masz zamiar machać tu swoją licencją. Wiesz, ile zarabiam? Nie jestem ci nic winien”. I w tym samym duchu. Po cichu włączyłam dyktafon w telefonie i stanęłam w obronie babci. Pasażerowie obok mnie również nie kryli wzruszenia. Szybko posadziliśmy kobietę z powrotem na jej miejscu, pomogłem babci pościelić łóżko i zadzwoniłem na infolinię. Sytuacja została szybko rozwiązana: było wystarczająco dużo świadków, a rozmowa została nagrana. Jak się później dowiedziałem, konduktor został zwolniony. I nie bez powodu! Za swoje zachowanie zapłaciła pracą.