Aż do ślubu mojego syna nie chciałam wierzyć, że mój syn wybrał dziewczynę, którą najmniej chciałam widzieć u jego boku. Dziewczyna, córka moich sąsiadów, była o rok starsza od mojego syna. Od dzieciństwa była, za przeproszeniem, brzydka i nawet się na to nie obrażała. Jej kształt twarzy, budowa ciała – wszystko w niej było brzydkie, nieharmonijne.
Dziewczyna urodziła się w rodzinie leniwych ludzi, którzy nie dbali o córkę, dom ani nic innego, żyli jak w chlewie i nie śmiali się. Osobiście odwiedziłem ich dom i nie było miejsca wolnego od brudu: wszędzie na podłodze były śmieci, a zapach przypominał publiczną toaletę. Byłam pewna, że dziewczyna, która wychowała się w takiej rodzinie, będzie taką samą gospodynią w swoim domu, dążąc do tego, co widziała w swojej rodzinie. Muszę jednak przyznać, że po ślubie mojego syna, kiedy zobaczyłam, jak szczęśliwi są razem, zaczęłam coraz bardziej wątpić w swoje zasady.
Może byłem uprzedzony do tej dziewczyny… a sądząc po domu i sposobie, w jaki traktuje swoje wnuczki, najwyraźniej nie poszła w ślady matki. I kiedy już zmieniłem zdanie, mój syn nagle odszedł od żony, zostawiając ją i trójkę ich dzieci bez pracy. Było mi naprawdę żal mojej byłej synowej, więc postanowiłam ją wesprzeć. Zamieszkałem z nią, a gdy pracowała, opiekowałem się wnukami. Jednak bardzo się co do niej pomyliłam. Stała się wspaniałą mamą i żoną… to mojego syna źle wychowałam!