Gdy stawałam na ślubnym kobiercu, rozpierała mnie nieziemska radość i głęboko wierzyłam, że mężczyzna, który składał mi przysięgę dozgonnej miłości, lojalności i prawości w związku, z pewnością jej dochowa. Dwadzieścia cztery miesiące później mój balonik iluzji rozprysł się w drobny mak, a ja z samego raju zleciałam wprost na samo dno otchłani. Okazało się, że mój Paweł od dłuższego czasu chodzi na boki.