Moja opowieść ma formę listu do kochanki męża. Tak mi poradziła psycholog. Muszę wyrzucić z siebie te emocje, które od dawna we mnie buzują. Wszystkie te setki pytań, które nie pozwalają mi normalnie funkcjonować.

Czym się różnisz ode mnie Elu, że wybrał akurat ciebie? Coś musisz w sobie mieć, skoro mój mąż poszedł za tobą, nie oglądając się za siebie. Olewając nasze małżeństwo, dziecko, całą naszą rodzinę, którą tworzyliśmy latami. Ale to nie o niego tu chodzi. To ty mnie intrygujesz. Zastanawiam się, czy myślałaś kiedyś nad konsekwencjami swoich działań, kiedy niszczyłaś nasz związek, i czy teraz, po tym jak mnie pokonałaś, niekiedy dręczą cię wyrzuty sumienia.

Gdybym była pewna, że się przy tobie nie rozkleję, albo nie zwyzywam cię w złości od najgorszych, to sama bym do ciebie zadzwoniła. Nie raz miałam już słuchawkę w dłoni, ale zawsze w ostatniej chwili hamował mnie strach. Zobacz, co ze mną zrobiłaś…

Zawsze sądziłam, że jestem dobrą i wartościową osobą, ale Ty wzbudziłaś we mnie uczucia, które sprawiają, że jest mi wstyd za moje zachowanie. W Biblii jest napisane, że powinniśmy kochać naszych wrogów, a mimo to, ja nie potrafię przestać Tobą gardzić. I nie znoszę siebie za to, że tak bardzo cię nie znoszę. Przez ciebie przemieniłam się z miłej i kochającej Anieli w osobę, która nie zasługuje na miłość. Ani nawet na szacunek.

Nie wiedziałam, że mąż ma romans

Kiedy to się rozpoczęło, ty z pewnością wiesz lepiej niż ja. Musiałam nie dostrzegać oczywistych rzeczy przez dłuższy czas, bo moja świadoma rola w tej tragedii trwała zaledwie dwa miesiące. Długo nie wierzyłam w ten scenariusz. Uważałam, że żaden mężczyzna nie opuściłby swojej żony dla kobiety, którą zna tak krótko. Na pewno nie mój mąż, ceniący sobie spokój i stabilność. Musiałaś naprawdę ciężko pracować, żeby zniszczyć nasze małżeństwo. Robiłaś to tak długo, skrupulatnie i tak ostrożnie, że absolutnie nie zdawałam sobie sprawy, że coś jest nie tak.

Piotrek nie zmieniał swojego zachowania, był taki sam jak zawsze, jakiego znałam go przez dekadę naszego wspólnego życia. Czasami dzwonił z biura, informując, że coś mu wypadło i wróci do domu później, a czasami zjawiał się w domu w południe, aby zmienić koszulę na czystą. W sypialni również wszystko było w normie – może nie było wielkich uniesień, ale też nie było rozczarowań. Chcę ci powiedzieć, nie kryjąc swojej radości, że nigdy mnie nie zawiódł podczas intymnych chwil. Czy wiedziałaś, że ciągle ze sobą sypialiśmy, nawet kiedy był już z tobą?

Jedyną różnicą, którą dostrzegłam, była zmiana w jego ubiorze, a konkretnie w bieliźnie. Zawsze kojarzyłam Piotra z tradycyjnymi, bawełnianymi slipami. Jednak dwa lata temu zdecydował się na jedwabne bokserki. Kiedy zapytałam go dlaczego, odpowiedział, że bokserki nie są tak widoczne pod garniturowymi spodniami. Musiałam przyznać, że ma rację. Również niespodziewane zainteresowanie Piotrka ćwiczeniami nie wzbudziło moich podejrzeń. W końcu mając 38 lat, wciąż jest się zbyt młodym na piwny brzuch. Teraz musiał się trochę postarać, żeby zachować formę.

To mnie zaniepokoiło

Moje pierwsze podejrzenie pojawiło się pewnej soboty, mniej więcej rok temu. Byłam wtedy w kuchni, szykując posiłek, kiedy Piotrek zszedł z góry, trzymając neseser i bez patrzenia na mnie ogłosił, że musi wyjechać do Szczecina w pilnej sprawie służbowej.

– Do Szczecina? – powtórzyłam, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. – Na całą noc?

– W niedzielę rano muszę spotkać się z jednym z naszych kluczowych klientów – odparł, sięgając po eleganckie buty, które miał na sobie tylko raz, na imprezie pożegnalnej poprzedniego szefa.

„Nie ma o co się martwić, to tylko część jego pracy. To na pewno nic nie znaczy” – usłyszałam w swojej głowie głos rozsądnej żony. „Nie bądź taka pewna, to wygląda podejrzanie”, zaprotestowała inna część mojego ja, kształtowana na bazie brazylijskich seriali.

Gdy Piotr przekroczył próg drzwi, przestałam siekać pomidory i skierowałam się w stronę łazienki. Kosz przeznaczony na brudną bieliznę jak zwykle był przepełniony. Obejrzałam koszule męża z całego ostatniego tygodnia, w poszukiwaniu śladów szminki, zapachu wody perfumowanej czy długich, jasnych włosów. Nie udało mi się niczego takiego znaleźć. Ale niestety, to odkrycie nie przyniosło mi wcale spokoju.

W niedzielne popołudnie Piotr do mnie zadzwonił, informując, że rozmowy, w których uczestniczy, potrwają dłużej i wróci do domu dopiero we wtorek. Czułam się niekomfortowo, ale mimo to dokładnie przeszukałam kieszenie we wszystkich jego garniturach. Wśród znalezisk były oderwany guzik od koszuli, paragon z restauracji i kilka wizytówek, które nie wzbudziły moich szczególnych podejrzeń. Nie wiedziałam, czego dokładnie szukałam, ale byłam pewna, że kiedy natknę się już na konkretny dowód, na pewno się zorientuję. I tak właśnie się stało.

Szukałam dowodów zdrady

Pewnego dnia, kiedy Piotrek korzystał z prysznica, odkryłam w jego portfelu karteczkę, na której widniał czyjś numer telefonu – bez jakiejkolwiek notatki. Oczywiście, mogła to być po prostu bezużyteczna kartka, ale coś mi podpowiadało, że od momentu uzyskania aktu naszego małżeństwa, nie trzymałam w ręce ważniejszego dokumentu. Kiedy rzekome spotkanie męża przeciągnęło się aż do północy, zadzwoniłam pod numer z karteczki.

– Cześć, tu Ela. Zostaw wiadomość po sygnale albo zadzwoń później – ten głos z nagrania na sekretarce nie miał dla mnie żadnego znaczenia, ale imię już tak.

Pamięć nagle przywróciła mi wydarzenia sprzed trzech czy czterech miesięcy. Odebrałam Piotra z pracy, ponieważ miałam go zawieźć na wizytę do dentysty. Czekała go operacja usunięcia ósemki, która wymagała znieczulenia ogólnego, a więc nie byłby w stanie samodzielnie prowadzić auta. Gdy jechaliśmy windą, młoda dama o rudych włosach uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i poklepała Piotra po ramieniu, mówiąc:

– Trzymaj się…

W aucie zapytałam męża, kim była ta dziewczyna, na co Piotrek tylko odpowiedział:

– To Ela, nowa pracownica w naszym biurze. Zajmuje się analizą finansową.

– Wydaje się być bardzo miła – skomentowałam.

– Tak, jest niezła – przytaknął mój mąż, po czym z wyrazem bólu złapał się za szczękę.

Czułam, że kochanka jest lepsza

„Jest niezła”. Te słowa obecnie mają dla mnie całkiem inne znaczenie niż wtedy. Jest lepsza ode mnie. Młodsza. Bardziej atrakcyjna. Jak pewnie dobrze wiesz, nie wyglądam źle, nie chodzę po domu w szlafroku i wałkach na włosach, nadal mogę nosić te same jeansy, które nosiłam przed ciążą. Ale odkąd odkryłam, że ty istniejesz, czuję się inaczej. Czuję się mniej atrakcyjna. Zaczęłam zauważać swoje zmarszczki pod oczami i rozstępy na brzuchu. Do tej pory nigdy mi nie przeszkadzały, ale teraz martwią mnie. Nie znoszę swojego odbicia w lustrze. Dlaczego mi to zrobiłaś?

Gdy Piotr wrócił z tej niby służbowej kolacji, czułam zapach obcego szamponu o zapachu kwiatów. Zebrałam się na odwagę i powiedziałam, że robi ze mnie idiotkę. Był tak zdziwiony, że nawet nie wpadł na to, żeby się wypierać. Po prostu zaczął płakać i zapewnił, że to już się więcej nie zdarzy. Cały we łzach wyznał mi swoje uczucia, a ja z miejsca mu wybaczyłam. Kochaliśmy się przez całą noc – było to piękniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Stwierdził, że jesteś dla niego nikim, że to, co was łączyło nie ma żadnego znaczenia. Wybaczyłam mu, uwierzyłam i byłam gotowa o tym wszystkim zapomnieć. Naprawdę łyknęłam jego bajkę o tym, że to była tylko chwilowa słabość.

Co więc sprawiło, że tak mocno go uwiązałaś, że nie potrafił cię opuścić? Twoje talenty kulinarne? Wątpię, zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że były to twoje umiejętności w sypialni. Ale nie, wycofuję się. Przepraszam. Na pewno możesz zaoferować mężczyźnie coś więcej niż tylko swoje cztery litery. Gdyby chodziło tylko o sprawy łóżkowe, Piotr na pewno nie oszalałby na twoim punkcie.

Nie mogę się pozbierać

Tak, napotkaliśmy pewne trudności, ale czy istnieje małżeństwo bez takowych? Bez ciebie moglibyśmy sobie z tym wszystkim poradzić. Tylko że gdy Piotr znikał z domu, wracał i znów czułam ten szampon. Nie jestem naiwna! Wiem, że nie zmuszałaś go, żeby do ciebie przychodził, lecz nie odszedłby ode mnie, gdyby drzwi do Twojej sypialni nie były otwarte na oścież. Jakby nie patrzeć, wyszłaś na tym zwycięsko. Trzy tygodnie później, Piotr spakował swoje rzeczy i przeprowadził się, pozostawiając mnie i Olę w pustym, smutnym domu.

– Musisz to zrozumieć, tak po prostu wyszło, przepraszam – rzucił mi na pożegnanie i zapewnił, że w niedzielę weźmie Olę do ogrodu zoologicznego.

Zaczęłam płakać. Samotnie leżąc w nocy w pustym łóżku, wyobrażałam sobie, co teraz robisz z moim mężem… Gdyby nie to, że za ścianą spała niczego nieświadoma Ola, mogłabym nawet zrobić sobie krzywdę. Przez długi czas miałam takie myśli. Dopiero kiedy skorzystałam z pomocy psychologa i w końcu udało mi się z tego wyjść.

Aktualnie staram się odbudować poczucie własnej wartości i przekonać samą siebie, że jedno niepowodzenie nie oznacza, że całkowicie przegrałam: jako małżonka i jako kobieta. Być może w przyszłości znowu uwierzę, że nie jestem gorsza od ciebie, ale na ten moment, powiem ci to bez owijania w bawełnę, mam tylko jedno pragnienie. Chciałabym, abyś pewnego dnia, płacząc z rozrywającego bólu, sama była zmuszona napisać list do młodszej i atrakcyjniejszej kochanki Piotra.