Klavdiya Mikhailovna mieszkała na wsi i przez całe życie pracowała jako weterynarz. Jej dom znajdował się na obrzeżach lasu, a ona musiała złapać mieszkańców lasu, zająca lub ptaka ze złamanym skrzydłem.
Nawet teraz, gdy przeszła na emeryturę, ludzie wciąż przychodzili do niej po pomoc ze swoimi zwierzętami. Córka i zięć Kławdiji Mychajliwny mieszkali razem z nią, a relacje między rodziną były dobre. Klavdiya Mykhailivna często chodziła sama do lasu i zostawiała telefon w domu, za co córka ją beształa. Emerytka znała wszystkie ścieżki w lesie, ale nigdy nie zapuszczała się na jego skraj. Według ludzi, którzy ją znali, „jest tam leśny człowiek”, a także mówili, że jest tam dużo grzybów i jagód.
Tego dnia kobieta wybrała się rano na grzyby i zamierzała wrócić za kilka godzin, ale jej plany nie miały się spełnić. Wzięła duży kosz, przewiązała go sznurkiem, aby łatwiej było go nosić na plecach i poszła do lasu, jak zwykle zostawiając telefon w domu. Nie zauważyła jak znalazła się na odległym końcu lasu, zebrała trochę grzybów i postanowiła wrócić, zawróciła i tak jak myślała, wróciła do domu.
Nie wiedziała, jak długo wędrowała, ale nie mogła znaleźć drogi powrotnej; jedzenie, które zabrała ze sobą, prawie się skończyło. Zaczęło robić się zimno; Kławdija Michajłowna usiadła przy drzewie i po raz pierwszy miała ochotę płakać i karcić się za zbytnią pewność siebie. Otarła łzy i spojrzała w górę, gdzie wpatrywało się w nią dwoje błyszczących oczu.
„Wilk”, pomyślała kobieta. Podniosła leżący obok kij i zaczęła powoli wstawać. Wilk nie wykazywał żadnej agresji, po prostu spojrzał na kobietę, a następnie odwrócił się i poszedł w innym kierunku, zatrzymał się ponownie i spojrzał na Kławdiję Michajłowną. Kobieta całe życie pracowała ze zwierzętami, więc od razu zorientowała się, że to wilczyca i że czegoś od niej chce. Podniosła koszyk i ruszyła za zwierzęciem. Doszli do polany, a kobieta zobaczyła dół, na dnie którego leżało młode wilka. Dla młodego mężczyzny pewnie nie byłoby problemem wskoczenie do dołu i złapanie zwierzęcia, ale nie dla starszej kobiety. Kiedyś uprawiała sport i nadal była szczupła, ale jej siła nie była już taka sama.
Rozejrzała się i zobaczyła pień drzewa, przywiązała go liną, którą wzięła z kosza, przywiązała drugi koniec liny do drzewa i ostrożnie zaczęła opuszczać pień na dno dołu. Następnie sama zeszła na dół i wyciągnęła wilcze młode. Wilczyca czekała na to, podniosła młode i uciekła w gęstwinę. Klavdiya, ciężko dysząc, wyszła z dołu po linie i położyła się na ziemi. Kiedyś z łatwością wspinała się po linie, pomyślała z uśmiechem. Robiło się już ciemno, nie było żadnego wysiłku, tylko zmęczenie naciskało na Kławdiję. Nagle krzaki poruszyły się, a wilczyca ponownie wybiegła na polanę i spojrzała na kobietę wyczekująco.
„Nie mam siły na nikogo innego – uśmiechnęła się Klavdiya. Zrozumiała już, czego chciało od niej zwierzę. Klavdiya wstała, z żalem spojrzała na koszyk, którego nie mogła unieść, machnęła ręką i ruszyła za wilczycą. Wilczyca co jakiś czas zatrzymywała się i patrzyła na kobietę. Po chwili Kławdija Michajłowna zobaczyła płot, a potem zdała sobie sprawę, że patrzy na swoją wioskę.
Z oczu kobiety popłynęły łzy; odwróciła się, spojrzała na ratownika i wyszeptała: „Dziękuję”. Kiedy wróciła do domu, jej córka ze łzami w oczach rzuciła się, by przytulić matkę i jednocześnie ją zbesztać. Jak się okazało, cała wioska wyruszyła na jej poszukiwania wieczorem i zamierzali je kontynuować następnego ranka. Po tym incydencie Kławdija Michajłowna nie odeszła daleko od domu i nigdy więcej nie spotkała wilka. Przez długi czas mieszkańcy wioski przychodzili do Kławdiji Michajłowny, aby posłuchać niesamowitej historii ratownika z lasu.