Zawsze byłam dumna z mojego męża. Był wzorem dobroci, ciężkiej pracy i inteligencji. Ale jego bezgraniczna dobroć czasami powodowała problemy w naszej rodzinie. Największym problemem była jego siostra Marina. Była miła i kulturalna, ale nigdy nie wyszła za mąż. Z tego powodu mój mąż zawsze bał się, że będzie samotna. Tak zaczęło się nasze wspólne życie. „Kochanie, Marina idzie dziś z nami do kina, dobrze?” zapytał pewnego dnia. „Znowu?” westchnęłam. „Zgodziliśmy się spędzić ten wieczór razem”.
„Tak, ale ona jest taka podekscytowana takimi drobiazgami…” uśmiechnął się. Tego typu sytuacje powtarzały się wielokrotnie. Restauracje, wystawy, nawet nasze romantyczne kolacje – Marina była wszędzie. Rozumiałam, że mój mąż chce być po prostu dobrym bratem, ale coraz bardziej mi to przeszkadzało. W końcu zdecydowałam się z nim porozmawiać. „Musimy porozmawiać o Marinie” – zaczęłam. „Co się stało? Jest chora?” – martwił się. „Nie, nie, po prostu… myślę, że za często ją ze sobą zabieramy. Nie mam wystarczająco dużo czasu sam na sam z tobą.
Przyznałam się. Mój mąż wysłuchał mnie uważnie. „Rozumiem cię, kochanie. Przepraszam, po prostu nie chcę, żeby czuła się samotna” – powiedział. „Wiem, że jesteś wspaniałym bratem, ale jesteś też moim mężem. My też potrzebujemy czasu razem” – odpowiedziałam. Od tego dnia zaczęliśmy zwracać większą uwagę na nasze relacje. Mój mąż nadal pomagał siostrze, ale nauczył się znajdować równowagę między braterską miłością a troską o nasze małżeństwo. Znów odnaleźliśmy harmonię, a ja byłam szczęśliwa, że moja szczera rozmowa pomogła nam obojgu.