Zawsze wierzyłem, że los nie bez powodu wprowadza ludzi do naszego życia. Moja historia z Andriejem zaczęła się w niezwykłym miejscu – w metrze. Tego dnia wszystko poszło nie tak. Byłem spóźniony do pracy, a metro było zatłoczone. Stojąc w wagonie, czułem się zmęczony i rozdrażniony. Ale wtedy moją uwagę przykuł młody mężczyzna stojący naprzeciwko mnie. Czytał książkę, którą właśnie skończyłem, Mistrza i Małgorzatę. Nie wiem dlaczego, ale poczułem coś wyjątkowego. „To moja ulubiona książka” – powiedziałam mu, gdy nasze spojrzenia się spotkały.
Uśmiechnął się i odpowiedział: „Teraz jest też moja. Kto jest twoją ulubioną postacią?” I tak zaczęła się nasza rozmowa. Rozmawialiśmy o literaturze, stolicy i naszych hobby. Kiedy nadszedł mój przystanek, zdałem sobie sprawę, że nie chcę się żegnać. Wyglądało na to, że on czuje to samo. „Może napijemy się razem kawy?” zasugerował, gdy drzwi wagonu się otworzyły. Zgodziłam się bez wahania. Ta kawa doprowadziła do wieczorów w kinie, długich spacerów po mieście i niekończących się rozmów o wszystkim. Andrii okazał się dokładnie taką osobą, o jakiej zawsze marzyłam.
Rok później pobraliśmy się. Nasz ślub był prosty, ale bardzo ciepły i przytulny. Tamtego dnia powiedziałam do niego: „Jesteś najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w metrze”. Andrey odpowiedział: „Wszystkie najlepsze rzeczy, jakie mogły mi się przytrafić gdziekolwiek, spotkały się razem”. Teraz, kilka lat później, nadal uwielbiamy wspominać dzień naszego pierwszego spotkania. Oboje poczuliśmy coś wyjątkowego stojąc w zatłoczonym wagonie metra, a to uczucie przerodziło się w nasze wspaniałe wspólne życie.