Doskonale pamiętam ten dzień, gdy odebrałam telefon ze szpitala. Spokojny głos poinformował mnie, że mój mąż miał wypadek samochodowy i w bardzo ciężkim stanie wylądował na intensywnej opiece medycznej. W tamtej chwili mój świat się zawalił. Miałam dwójkę małych dzieci, które potrzebowały obojga rodziców, pensję nauczycielską, z której nie zdołałabym utrzymać naszej trójki i świadomość, że nie poradzę sobie w pojedynkę.
Wpadając do szpitala, zupełnie nie wiedziałam, co mnie tam czeka. Na szczęście okazało się, że mój mąż miał sporo szczęścia. Nie tylko przeżył, ale także miał szansę na normalne życie. Jednak potrzebna była rehabilitacja, która niestety kosztowała.
Dlatego też musiałam wziąć dodatkowy etat, aby było mnie na nią stać. To niestety wiązało się z tym, że nie mogłam w pełni poświęcić się opiece nad mężem. Wtedy moja siostra zaproponowała pomoc. Zgodziłam się i przypłaciłam to rozpadem małżeństwa.
Rodzina musi sobie pomagać
Mój mąż wrócił do domu po wielotygodniowym pobycie w szpitalu. Już podczas wypisu lekarz poinformował mnie, że będzie potrzebna intensywna rehabilitacja, która nie zostanie w całości pokryta z ubezpieczenia. „Skąd ja wezmę na to pieniądze?” — pomyślałam zrozpaczona.
Już dodatkowe wizyty rehabilitanta w szpitalu pochłonęły niemal wszystkie nasze oszczędności. A to był dopiero początek. Jednak pomimo wszystko starałam się zachować optymizm i nie pokazywać przed Kamilem, że boję się o naszą przyszłość.
— Jakoś sobie poradzimy — powiedziałam z przekonaniem, którego wcale nie czułam. Mój mąż znał mnie doskonale, więc tylko spojrzał na mnie smutno i nie odezwał się ani słowem.
— Wezmę dodatkowe godziny w innych szkołach, a popołudniami będę udzielała korepetycji — oznajmiłam z przekonaniem. A potem pocałowałam męża i powiedziałam, że wszystko się ułoży.
— A kiedy znajdziesz na to wszystko czas? — zapytał mnie Kamil. No tak, na to pytanie niestety nie znałam odpowiedzi.
W początkowym okresie rehabilitacji Kamil potrzebował niemal ciągłej opieki. Nie był w stanie przygotować sobie posiłku, pójść do toalety czy wziąć prysznica. A ja nie mogłam przebywać z nim 24 godziny na dobę. Z każdym kolejnym dniem czułam, że nie daję sobie rady.
Ratunek przyszedł z niespodziewanej strony. Któregoś dnia wpadła do mnie siostra, która zaproponowała swoją pomoc. Było to o tyle dziwne, że moje kontakty z Mariolą były sporadyczne i co najmniej chłodne. A tymczasem to właśnie z jej strony spotkała mnie taka niespodzianka.
— Anita, przecież nie zostawię cię samej — poinformowała mnie Mariola, gdy tylko stanęła w progu mojego mieszkania. — Jesteśmy siostrami, a siostry powinny się wspierać — dodała.
Szkoda tylko, że nie dodała, że prawie w ogóle nie utrzymywałyśmy kontaktów, bo wiele lat temu uwiodła mojego ówczesnego narzeczonego.
— Dlaczego chcesz mi pomóc? — zapytałam, nie mogąc pozbyć się z głosu nuty chłodu.
— Bo wiem, że jej potrzebujesz — powiedziała stanowczo. — Pracujesz na dwóch etatach, wieczorami udzielasz korepetycji, opiekujesz się dziećmi i chorym mężem. Tak dłużej nie pociągniesz. A ja jestem osobą, która może ci pomóc.
No tak, to akurat była prawda. Mariolka była wykwalifikowaną pielęgniarką, która akurat przebywała na urlopie naukowym. Rzeczywiście mogła mi pomóc w opiece nad mężem. Dodatkowo nie chciała za to ani grosza. I chociaż miałam trochę wątpliwości, to nie mogłam sobie pozwolić na odrzucenie takiej pomocy.
Fajna ta twoja siostra
Mariolka rozpoczęła swoją misję niemal natychmiast. Przychodziła z samego rana i zostawała tak długo, jak trzeba było. W końcu mój mąż miał profesjonalną opiekę, której ja nie mogłam mu zapewnić. Z czasem zaczęła też odbierać dzieci ze szkoły i pomagać im w odrabianiu lekcji, przygotowywać obiady i zajmować się wieloma domowymi sprawami.
A ja miałam sporo czasu na pracę, dzięki której mogłam opłacić rehabilitację Kamila. I przynosiło to efekty. Mój mąż z każdym dniem czuł się coraz lepiej. Był też coraz bardziej sprawny, co przekładało się na jego samodzielność. To wszystko było mi bardzo na rękę. I może dlatego straciłam czujność.
— Ta zwoja siostra to prawdziwy anioł — usłyszałam pewnego wieczoru od swojego męża. — Dlaczego nie poznaliśmy jej wcześniej? — zapytał niewinnie.
Ale to właśnie wtedy poczułam pierwszy niepokój.
— Co masz na myśli? — zapytałam, a w moim głosie pojawił się podejrzliwy ton. Spojrzałam na męża i od razu przypomniało mi się, że dawno temu Mariolka ukradła mi narzeczonego.
— Tylko to, co powiedziałem — odpowiedział Kamil. — Opiekuje się mną i dziećmi, pomaga ci w domu i robi wszystko, abyś mogła w spokoju pracować. Nie uważasz, że spadła nam z nieba? — zadał pytanie i chyba oczekiwał odpowiedzi twierdzącej. Wtedy poczułam się głupio. Moja siostra naprawdę bardzo nam pomagała i bez niej na pewno byśmy sobie nie poradzili.
— Masz rację — powiedziałam i uśmiechnęłam się do męża. Jednak w głębi duszy nie mogłam pozbyć się podejrzeń.
Nie możemy dłużej wykorzystywać Marioli
Przez kilka kolejnych tygodni starałam się nie myśleć o tym, że więź pomiędzy Kamilem i Mariolką jest coraz większa. Tego nie dało się nie zauważyć. Mariola znała wszystkie ulubione potrawy mojego męża, wiedziała, jakie filmy lubi oglądać i doskonale zgadywała, jakiej muzyki w danej chwili chce posłuchać. Czasami miałam wrażenie, że zna go lepiej niż ja.
Lecz nie to było najgorsze. Z czasem zaczęłam zauważać, że mój mąż patrzy na Mariolkę w szczególny sposób. Bardzo mi się to nie podobało. I coraz częściej miałam ochotę powiedzieć Mariolce, że nie potrzebujemy już jej pomocy.
— Widzę, że czujesz się już coraz lepiej — powiedziałam pewnego ranka do męża.
— Tak, to prawda — odpowiedział Kamil. — Wiesz, że chyba w końcu dotarło do mnie, że naprawdę uda mi się wrócić do normalnego życia.
Wtedy postanowiłam zaproponować coś, co dawno chodziło mi po głowie.
— To może powiemy Marioli, że nie musi już nam pomagać? — zaproponowałam. — Przecież nie możemy jej ciągle wykorzystywać. Ona też ma swoje życie — dodałam i spojrzałam na męża z nadzieją, że mi przytaknie. Jednak Kamil milczał.
— No nie wiem… — usłyszałam w jego głosie zawahanie. Tego się nie spodziewałam. Chciałam pozbyć się Marioli, bo czułam, że za bardzo zbliżyła się do mojego męża.
— Wcale mnie nie wykorzystujecie. A ja uwielbiam wam pomagać — usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na swoją siostrę. Uśmiechała się miło, ale ja miałam wrażenie, że jest to uśmiech fałszywy. Ale cóż miałam zrobić? Podziękowałam jej za pomoc i zajęłam się swoimi obowiązkami.
To tylko przelotny romans
Mówi się, że kobieca intuicja nigdy nie zawodzi. I ja przekonałam się o tym w bardzo bolesny sposób. Już od dłuższego czasu miałam przeczucie, że w relacji mojego męża z moją siostrą jest coś dziwnego. Żona takie rzeczy po prostu czuje. Jednak nie miałam dowodów, a bałam się zapytać wprost. Do czasu.
Któregoś popołudnia odwołano mi zajęcia w szkole, więc skończyłam pracę dużo wcześniej niż zwykle. Postanowiłam nie dzwonić do Kamila, że już wracam do domu. Sama nie wiem, dlaczego tak zrobiłam. Może po prostu przeczuwałam, co się stanie.
Już od progu mieszkania usłyszałam chichot i szepty. Przystanęłam i zaczęłam słuchać. To były głosy Kamila i Marioli. Od razu zrozumiałam, co to oznacza. Gdy wpadłam do sypialni, to zobaczyłam ich w namiętnym uścisku. Byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli, że weszłam. A ja stałam i płakałam.
Kamil dopiero po kilku minutach zorientował się, że stoję w drzwiach. Wyskoczył z łóżka i podbiegł do mnie.
— Anita, to nie tak — wyszeptał.
— A jak? — zapytałam i wyszłam. Kamil pobiegł za mną.
— To tylko romans — powiedział. — Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie.
— I tak okazujesz miłość? — spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
— Nie chciałem tego. Tak po prostu wyszło — powiedział cicho. — Ciebie nigdy nie było w domu, prawie w ogóle się nie widywaliśmy. A Mariola była obok.
Nie mogłam w to uwierzyć
— To wszystko robiłam dla ciebie — powiedziałam ze łzami w oczach. — A ty mnie zdradziłeś.
Kamil próbował coś jeszcze mówić, ale ja nie chciałam go słuchać. Zaczęłam pakować walizkę.
— Nie rób tego — usłyszałam od męża.
— Nie mogę na ciebie patrzeć — odpowiedziałam. I wtedy dokładnie to czułam.
Jeszcze tego samego dnia spakowałam walizkę i wyprowadziłam się do mamy. Od kilku dni próbuję dojść do siebie i podjąć decyzję, co dalej. Kamil dzwoni każdego dnia i błaga o wybaczenie. Przekonuje mnie, że to był tylko romans, który nie miał żadnego wpływu na nasze uczucie. I ja nawet jestem w stanie w to uwierzyć.
Mariolka kolejny raz okazała się złodziejką cudzych facetów. Ją po prostu to bawi. Tak szczerze powiedziawszy, to mój mąż nie miał szans. Tylko co ja mam teraz zrobić? Z jednej strony nie mogę pozwolić, aby moje dzieci wychowywały się bez ojca. Ale z drugiej — nie wiem, czy będę umieć żyć z człowiekiem, który tak mnie skrzywdził. Pomimo to wiem, że wcześniej czy później będę musiała podjąć jakąś decyzję.