„Zdradzałem żonę, bo taka jest natura mężczyzny. W zemście zrobiła mnie na szaro, a ja wyszedłem na głupka”

„Jak już raz zdradziłem Alicję, to potem już poszło gładko. Nie bez powodu mówi się, że najtrudniejszy jest ten pierwszy raz. Zazwyczaj były to mężatki. Zdradzane przez swoich mężów. Oczywiście w końcu Alicja się dowiedziała. Nie mam jednak pojęcia jak”.

Po siedmiu latach związku stwierdziłem, że nie nadaję się do monogamii. Rozwód był więc nieunikniony. Straciłem tak wiele…

Zdradziłem ją z nudów

Zaciskam zęby z wściekłości, gdy widzę, jak moja była żona wsiada do najnowszego modelu jaguara. Jest lipiec, a ona, niczym gwiazda filmowa, ma na sobie krótkie futerko. Ciemne okulary, wysokie obcasy, których dotąd niby nie lubiła. Starannie upięta fryzura. Na pewno pięknie pachnie. Mam wrażenie, że otoczona jest aureolą. Taką, jaką daje poczucie pewności siebiei świadomość bogactwa.

Moja była żona wygląda świetnie. Zupełnie jak wtedy, gdy miała dwadzieścia pięć lat, a my zaczynaliśmy się dopiero spotykać… Między nami było dokładnie tak samo jak w tej biblijnej opowieści o siedmiu latach tłustych.
Faraon miał sen. Śniło mu się, że z rzeki wyszło siedem krów tłustych. A gdy się pasły, wyszło za nimi siedem krów chudych, które pożarły te tłuste.
W sumie to głupie, bo przecież krowy nie jedzą mięsa. Ale Józef przepowiedział faraonowi, że siedem krów tłustych oznacza siedem lat dostatku, po których przyjdzie siedem lat biedy. Ta przepowiednia, niestety, często się sprawdza…

Nawet współcześni psychologowie zaczęli w nią wierzyć i twierdzą, że po siedmiu latach większość związków się rozpada. Oczywiście, musieli to jakoś udowodnić. Odkryli więc, że po siedmiu latach zanika w nas fenyloetyloamina, czyli hormon odpowiedzialny za odczuwanie przyjemności, a także jak zasugerowali, za miłość. To się nawet zgadza. Wystarczy spojrzeć na liczne przykłady.

Po siedmiu latach po raz pierwszy zdradziłem Alicję. To i tak jak na faceta całkiem nieźle. My, mężczyźni, jesteśmy podobno zaprogramowani na poligamię. Czyli lubimy mieć więcej niż jedną kobietę. I to też jest odkrycie naukowców. Byłem więc z naukowego punktu widzenia kryty. Siedem lat wierności małżeńskiej…

Mimo jej papilotów, nałogowego grania w totolotka, palenia papierosów w łóżku i faktu, że z rozmiaru 36 rozrosła się do 42. I mimo tego, że kładła się spać z maseczką na twarzy, która fosforyzowała w ciemnościach.

Wszystko przez ten żurek

Zdradziłem ją zupełnie niechcący i przez przypadek. Bo w sklepie B. pewna kobieta kupowała żurek. Taki z mąki żytniej, w butelce. Na dnie utworzył się naturalny osad, o czym zresztą informowała naklejka. Jednak nie było żadnego ostrzeżenia, że to jest wciąż fermentujący granat. Więc kobieta wstrząsnęła tym żurkiem, żeby zobaczyć, czy osad się wymiesza. I owszem, wymieszał się. W dodatku na tyle skutecznie, że nabuzowana zawartość wysadziła korek i znalazła się na moim ubraniu.

Wybuchający żurek to niezbyt miły widok. Tysiące, dziesiątki tysięcy posklejanych drobin ziarna oraz kleksy mąki szeroką strugą rozbryzgują się dookoła. Połowa tego znalazła się na mnie. Kobieta wpadła w panikę. Przepraszała, wycierała. W końcu zaprosiła do siebie, żeby mnie jakoś doczyścić. No i doczyściła… do samych majtek.

Spodobało mi się z nową kobietą. Była mężatką zdradzaną przez swojego mężczyznę, którego zdradzała ze mną po to, żeby go ukarać. Stałem się więc w pewnym sensie orężem sprawiedliwości. Tak też tłumaczyła sobie wyrzuty sumienia. Ja natomiast, podobnie jak przed laty, poczułem przypływ fenyloetyloaminy, której mój organizm stanowczo się domagał.

Kiedy mąż tej kobiety dowiedział się, że za jego plecami jest wymierzana sprawiedliwość, wpadł w szał. A potem przez wyłamane drzwi wpadł do hotelowego pokoju, gdzie wspólnie z jego małżonką produkowałem fenyloetyloaminę, i zaczął nas okładać pięściami. Mnie bardziej. Alicji powiedziałem, że pobił mnie jakiś bandyta. Zresztą, trochę w tym było prawdy: porządny człowiek nie wyłamuje przecież drzwi hotelowego pokoju. Jak dla mnie ta miłość była zbyt bolesna. Zakończyłem znajomość z żoną bandyty.

Zdrady stały się moją pasją

Raz zrobiłem podejście, by porozmawiać o naszych małżeńskich problemach. Alicja pochłonięta była akurat wypełnianiem tysiąc pięćset osiemnastego kuponu lotka.

– Brak mi fenyloetyloaminy – próbowałem się przebić ze swoimi potrzebami, ona jednak nawet na mnie nie spojrzała.

– A byłeś u lekarza? – mruknęła tylko.

Wtedy uznałem, że nasze małżeństwo jest już stracone. Jednak o rozwodzie nie myślałem. Odpowiadała mi nasza mała stabilizacja. Żyłem może bez wielkich emocji, ale za to miałem święty spokój. Jak już raz zdradziłem Alicję, to potem już poszło gładko. Nie bez powodu mówi się, że najtrudniejszy jest ten pierwszy raz.

Zazwyczaj były to mężatki. Zdradzane przez swoich mężów. Tak sobie wtedy pomyślałem, że zdrady żon są najczęściej działaniami odwetowymi.

Oczywiście w końcu Alicja się dowiedziała. Nie mam jednak pojęcia jak.

– Wiem o tobie wszystko – stwierdziła pewnego wieczoru, patrząc w telewizor.

Wyjątkowo nie miała przed sobą kuponów totolotka, co wydało mi się nieco podejrzane. Z początku pomyślałem, że mówi do bohatera serialu.

– O kim wiesz wszystko? – spytałem tak na wszelki wypadek.

– O tobie – odparła spokojnie.

– A co takiego wiesz? Że brak mi piątej klepki i zęba mądrości? – ironizowałem.

– Zmieniasz kobiety jak rękawiczki – rzuciła krótko moja żona.

Zamurowało mnie. Skąd? Jak? Przecież dobrze się kryłem! I co teraz? Nie, nie mogę się przyznać. Będę szedł w zaparte.

– To nieprawda! Co za bzdury wymyślasz! – zapałałem świętym oburzeniem.

– Nieprawda? – spojrzała na mnie pogardliwie i… tak, chyba się uśmiechnęła.

– Słowo honoru! – zawołałem.

Mój honor pozostał przy tym zupełnie nienaruszony. Bo akurat rękawiczki zmieniam bardzo rzadko. Tak się składa, że od trzech lat noszę tę samą parę.

– Jesteś cyniczny – stwierdziła moja żona, jakby czytając mi w myślach.

Spokojnie powiedziała o rozwodzie

Zacząłem się zastanawiać. Czy ja jestem cyniczny? Chyba nie, może po prostu jestem taki sam jak większość facetów. Poligamiczny, co udowodniono naukowo. Świat tak został urządzony i kropka. Nie mogę czuć się winny za swoją naturę.

– Dobrze, w takim razie się rozwiedziemy – spokojnie oświadczyła Alicja.

Rozejrzała się wokół, jakby coś szacując.

– Zostawię ci mieszkanie. I wszystkie meble – dodała wspaniałomyślnie.

Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że tkwi w tym jakiś podstęp. Chciwość mnie zgubiła… Popełniłem błąd.

– Naprawdę? Super! – ucieszyłem się jak głupiec, a przecież może wtedy wszystko dałoby się jeszcze jakoś naprawić?

Skinęła głową i powróciła do oglądania telewizji. Nazajutrz już jej nie było. A po pół roku nie było naszego małżeństwa.

– Czy ustalili państwo podział majątku? – spytał sędzia na rozprawie.

– Ja biorę mieszkanie, a żona całą resztę – pospieszyłem z odpowiedzią.

– Może jednak powinniśmy podzielić się po połowie – zawahała się Alicja. – Byliśmy razem tyle lat…

– Przecież już o tym rozmawialiśmy – powiedziałem rozzłoszczony, w obawie, że zechce odebrać mi mieszkanie.

– Dobrze, niech więc tak będzie – cicho zgodziła się Alicja.

Parę tygodni później zobaczyłem, jak wychodziła z delikatesów. Zdumiało mnie, że wsiada do nowego jaguara. Zatrzymałem taksówkę i kazałem ją śledzić. Przejechała przez całe miasto i w końcu wjechała w osiedle ekskluzywnych rezydencji. „Co ona, u licha, robi w takim miejscu?” – przebiegło mi przez głowę.

Moja eks zatrzymała się przed gustowną willą otoczoną murem z piaskowca. Pilotem otworzyła bramę z kutego żelaza. Wjechała, brama natychmiast zamknęła się za nią bezszelestnie. Jaguar zatoczył półkole i mijając kryty basen, zatrzymał się na podjeździe przed wejściem do willi.

Drzwi się otworzyły i dwa uradowane psy powitały Alicję głośnym szczekaniem. Za nimi wyszedł mężczyzna wyglądający na lokaja, który ukłonił się bardzo nisko, zupełnie jakby Alicja była jakąś księżniczką. Ona zaś weszła do domu.

To była jej słodka zemsta

Wtedy przypomniał mi się ten wieczór, podczas którego powiedziała, że wie o mnie wszystko. Po raz pierwszy odkąd pamiętam, nie wypełniała wtedy kuponu totolotka. Może już nie musiała? Moje wątpliwości rozwiał telefon, który zadzwonił dwa tygodnie później. Kuzyn żony, którego nie widziałem ze dwa lata.

– Mam małą prośbę, potrzebuję na pół roku trochę gotówki. Góra dwadzieścia tysięcy. Mógłbyś mi pożyczyć?

– Zwariowałeś? Skąd miałbym wziąć tyle kasy? – prychnąłem.

– Nie żartuj, pewnie stuzłotówkami ściany tapetujesz! – zaśmiał się. – Dzwonię, bo Alicja przestała odbierać moje telefony. Wiesz, jak ktoś wygrywa w kumulacji totka, mógłby kuzynowi pomóc…

„Jestem głupim, pazernym dupkiem!” – pomyślałem, bo przecież jeszcze na rozprawie Ala pytała, czy nie powinniśmy się podzielić wszystkim po połowie…

Related Posts