Pracuję za granicą od 2014 roku, podróżując po całej Europie w poszukiwaniu odpowiedniej pracy. Przez lata byłem w Polsce, Włoszech, Hiszpanii, Francji i Niemczech. Nie było tam jednak łatwo zarobić. Często pracowałam po 10 godzin w zimnym warsztacie, jadłam tylko dwa posiłki dziennie i spałam na niewygodnych łóżkach. Pomimo tego, że zostałam przedszkolanką, moja pensja ledwo starczała na podstawowe potrzeby. Pomimo trudnych warunków pracy,
Nigdy nie zapomniałam o moich dzieciach, które w momencie mojego wyjazdu były już dorosłe: mój syn miał 18 lat, a młodsza córka 16. Większość mojej pensji przeznaczałem na ich edukację, jedzenie i media. Kupowałem im też prezenty, takie jak laptop dla Petro i markowe kosmetyki dla Iryny. Raz nawet zaprosiłem ich na tydzień do Włoch, aby wspólnie świętować Nowy Rok. W sierpniu ubiegłego roku zdecydowałem, że czas przejść na emeryturę. Rynek pracy dla osób starszych nie był obiecujący, a ja byłem w końcu zmęczony sobą.
Tęskniłam za rodziną, bo moje dzieci są teraz rodzicami moich wnuków. Wtedy dowiedziałem się, że Zoya, nasza sąsiadka z 3 piętra, sprzedaje swoje jednopokojowe mieszkanie. Cena była rozsądna i zdecydowałam się kupić mieszkanie. Jednak moje dzieci nie poparły mojej decyzji o powrocie. Przypomniały mi o obecnej sytuacji ekonomicznej w naszym kraju. Moja córka straciła pracę, a syn był bez kontaktu. Pomimo poczucia winy i niepewności, chciałam wrócić i pracować jako niania w przedszkolu. Chciałam po prostu odpocząć na starość i spędzać czas z wnukami.