Natalia spieszyła się. Chciała odwiedzić wnuki i córkę, a także zdążyć na autobus powrotny. Siedem kilometrów do wsi to nie tak dużo, ale dla niej, 60-letniej kobiety, w zimową niepogodę, przejście takiej drogi byłoby trudnością.
W torbie niosła skromne upominki dla dzieci – suszone jabłka i śliwki, orzechy, a także trochę tymianku i lipy. Dzieci uwielbiały te przysmaki – O, babcia przyniosła nam suszki! – Rozbrzmiewały wesołe głosy wnuków.
Dla Natalii całą radością w życiu były wnuczki i córka, która wyrosła na bardzo dobrą osobę. Była dumna ze swojej córki. Aleksandra – zawsze sobie radziła i dobrze ułożyła sobie życie. Rodzina, praca, niedawno kupili mieszkanie.
Tylko zięć jakiś nieprzyjemny, zawsze marszczył brwi i patrzył na swoją teściową, spode łba. Ale Natalia nie przejmowała się tym. Znosiła wszystko, byleby córce było dobrze.
Przychodziła do nich tylko wtedy, gdy zięcia nie było w domu. O to prosiła ją córka: – Przyjdź, mamo, w odwiedziny, gdy Adama nie będzie.
– Wstydzisz się mnie, czy co?
– Boże, mamo, co ty mówisz. Po prostu nikt nam nie będzie przeszkadzał. Usiądziemy, porozmawiamy w spokoju…
***
Natalia dotarła na miejsce, weszła na drugie piętro, podeszła do wejścia. Chwyciła za klamkę. Masywne drzwi, w kolorze czekolady z pięknym wzorem były otwarte. – Czyli córka jest w domu, – ucieszyła się matka.
Natalia weszła do korytarza i właśnie chciała zawołać swoje małe „zajączki”, gdy słowa córki, dochodzące z kuchni, ją zatrzymały.
– Dlaczego moi bliscy nie mogą do nas przychodzić?
– Bo to wieśniacy. Nie chcę ich widzieć przy moich dzieciach, szczególnie twojej matki, strasznie mnie irytuje. Nie możesz zrozumieć, że my jesteśmy rodziną inteligencką. Ja jestem lekarzem w trzecim pokoleniu i wymagam, byś zachowywała się odpowiednio.
– Twój ojciec też pochodzi ze wsi…
– Mój ojciec jest lekarzem i do niedawna zajmował wysokie stanowiska. A twoja matka całe życie grzebała w błocie.
– To było kiedyś.
– Zarówno kiedyś, jak i teraz, inteligenckie rodziny zawsze będą inteligenckimi rodzinami, a wieś pozostaje wsią.
– Dlaczego więc ożeniłeś się ze mną? Nie ukrywałam swojego pochodzenia?…
Natalia zatrzymała się przy drzwiach wejściowych. Słowa zięcia okrutnie i boleśnie ją otuliły. Skulona, postawiła torbę z upominkami w kącie i cicho wyszła z mieszkania. Nie wie, jak zeszła z drugiego piętra, jak wyszła z miasta. W piersi rozlewał się palący ból, gardło chciało wybuchnąć, ale Natalia zacisnęła zęby tak mocno, że aż usta zbledły.
– Biedna Oleńka, co ona znosi: niech zabierze dzieci i przyjdzie do mnie. Lepiej żyć skromnie niż znosić taką zniewagę… – myśli mknęły gorączkowo.
Kobieta nie słyszała, jak zatrzymał się autobus, a znajomy kierowca wołał ją, by podwieźć. nie czuła piekącego mrozu na policzkach, bo w duszy paliło jeszcze mocniej. Szła prosto, wzdłuż rzeki, aby w zaroślach móc się wypłakać.
***
– Mamo, mamo! A gdzie babcia? – wpadły do kuchni dzieci.
– Babci tu nie było, – zdziwiona spojrzała na dzieci.
– A czyja to torba pełna suszek? No, babciu, gdzie się schowałaś? – nawoływały dzieci.
Serce Aleksandry zamarło: matka wszystko usłyszała. Wybiegła na ulicę, ale jej tam nie było. – Biedna mama, nie zasłużyła na to? Pewnie obraziła się…
–Dobrze, że to usłyszała, może w końcu zrozumie, –stwierdził Adam.
– Ja twoich rodziców nie obrażam. Twoja matka przychodzi tu i robi, co chce. Nawet meble przestawia, jak jej się podoba.
– Bo moja matka…
Długo jeszcze było słychać kłótnię z otwartego mieszkania. Sąsiedzi się nie dziwili, przyzwyczaili się. To nie pierwsza ich awantura.
Przez cały weekend, Aleksandra nie mogła przestać myśleć o swojej matce i całej sytuacji. Zaniepokojona, postanowiła odwiedzić ją we wsi. Gdy dotarła, zastała matkę siedzącą przy stole, otoczoną zdjęciami swoich wnuków. Na jej twarzy malował się smutek, ale i tęsknota.
– Mamo, przepraszam – zaczęła Aleksandra, niepewna jak matka zareaguje.
Natalia spojrzała na córkę, w jej oczach błyszczały łzy. – Oleńko, ja… – zaczęła, ale słowa utknęły jej w gardle.
Aleksandra delikatnie ujęła dłonie matki w swoje.
-Wiem, mamo. Wiem… Podjęłam decyzję mamo. Zrozumiałam, że tak nie można dalej. Że nie możemy dalej żyć w takiej atmosferze. Dzieci i ja, chcemy być z tobą… Wracam do domu, do ciebie.
Natalia, nie mogąc powstrzymać łez, uścisnęła córkę. – Będziemy razem, to najważniejsze. Razem jesteśmy silniejsze. Razem pokonamy wszystkie trudności. – szepnęła, patrząc z ulgą na Aleksandrę i przyszłość, która teraz wydawała się jaśniejsza, choć wiedziała, że ciężki okres przed nimi.