Kiedy moja siostra postanowiła oddać w darowiźnie dobytek swojej córce powiedziałam jej: „Jesteś mądrą kobietą, Marylka. Widziałam już wiele w życiu, ale wiesz jak różnie bywa. Czasami dzieci poświęcają się opiece nad rodzicami do ostatniej chwili, ale czasami zależy in tylko na spadku. Jeśli teraz oddasz swoje mieszkanie, na starość możesz zostać bez dachu nad głową. Przemyśl to.”
Nigdy nie zapomnę spojrzenia mojej siostry, kiedy jej to mówiłam. Śmiała się długo, a później nawet się obraziła. Jak mogłam mówić tak o jej córce, którą znałam od dziecka. Starałam się jej wyjaśnić, że moje intencje są dobre. Nie chodziło o to, że Ewelina była złym człowiekiem, ale w życiu bywa różnie, nie należało tak łatwo oddawać swojego mieszkania.
Siostra nie posłuchała mnie. Oddała spadek córce, ponieważ nie chciała, aby mieszkanie przypadło synowi, który wraz z żoną mieszkają daleko i od wielu lat nie odwiedzają matki.
Przez pierwsze 7 lat Maryla mieszkała w swoim ukochanym mieszkaniu. Później Ewelina oświadczyła, że planuje sprzedać mieszkanie, aby mogła otworzyć własną firmę. Postanowiła wynająć na ten czas małe, jednopokojowe mieszkanie dla siebie i matki. Maryla nie była uradowana ową wiadomością, jednak nie zaprzeczała córce. Pewnego dnia, dziewczyna poinformowała, że jej firma podupadła, musiała pożyczyć pieniądze i zadłużyła się. Dlatego postanowiła wyjechać na jakiś czas za granicę, nie zwracając uwagi na zdanie matki.
Gdy córka była za granicą, syn postanowił wesprzeć matkę pewną sumą pieniędzy, jednak powtarzał, że nic więcej zrobić nie może. Pieniądze szybko się jednak rozeszły i pozostała tylko niewielka emerytura Maryli.
Pewnego dnia siostra przyjechała do mnie na wieś. Prosiła mnie, abym przeznaczyła jej chociaż maleńki pokój w moim domu, a kiedy córka wróci do kraju, zabierze ją do miasta. Dobrze wiedziałam jednak, że Ewelina nigdy nie odbierze matki. Nie zależało jej na tym. Dodatkowo widziałam żal Maryli. Chciałam zabrać ją do siebie, jednak moje dzieci były temu przeciwne. Mówili, że nie chcą opiekować się starą, obcą osobą, bo kiedyś cała opieka spadnie na ich ramiona.
Zaprosiłam siostrę do domu, nakarmiłam. Cały czas miała smutek w oczach. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jaki błąd popełniła oddając córce mieszkanie. A przecież ostrzegałam ją. Ona głęboko wierzy, że Ewelina wróci i zabierze ją do siebie.
Teraz szukam pomysłu na rozwiązanie tej sytuacji. Z jednej strony, rozumiem moje dzieci, ale z drugiej, szkoda mi Maryli.