Po pracy, zamiast jechać komunikacją miejską, postanowiłem przejść się do parku, aby oczyścić głowę. Znalazłem tam małą dziewczynkę siedzącą samotnie na ławce i płaczącą. Była skąpo ubrana jak na tę zimną pogodę.
Podszedłem do niej i zapytałem, co się stało. Z wahaniem powiedziała mi, że jej ojciec zabrał jej trampki, aby je sprzedać, a ona nie mogła wrócić do domu. Zdając sobie sprawę, że naprawdę nie powinna wracać do domu, postanowiłem nie zabierać jej na policję.
Zamiast tego zadzwoniłem do przyjaciela, który był pracownikiem socjalnym. Było to ryzykowne, ale słuszne posunięcie, zwłaszcza że nie wiedzieliśmy, czy w ogóle powinniśmy oddać dziewczynkę ojcu. Pocieszyłam dziewczynkę i zabrałam ją do kawiarni, gdzie jadła z wielkim apetytem, jakby w ogóle nie była karmiona. Tego wieczoru w moim domu zasnęła szybko na przygotowanej przeze mnie sofie. Następnego ranka mój przyjaciel przyniósł jej ubrania i buty. Ustaliliśmy, że skontaktujemy się z policją i kuratorami. Jednak znalezienie jej ojca nie zajęło dużo czasu. Następnego dnia jej ojciec, ledwo mogący stać na nogach, wściekle zapukał do moich drzwi, oskarżając mnie o kradzież jego córki. Zadzwoniłem na policję, wiedząc,
Powiedziałem mu, że nie będzie w stanie wyważyć drzwi. Policja zareagowała szybko, wraz z moim przyjacielem. Kiedy sprawdzili dom, zastali opłakaną sytuację: puste mieszkanie z cienkim materacem dla dziewczynki, brak prądu i ogrzewania oraz wiele pustych butelek. Wszczęto sprawę przeciwko ojcu, a dziewczynka została ze mną podczas postępowania. Zżyliśmy się tak bardzo, że postanowiłem ją adoptować. Mój przyjaciel ułatwił ten proces. Dziewczynka, która przeszła przez takie trudności, miała teraz kochającą matkę. Byłem zdeterminowany, by dać jej szczęście, na które zasługiwała.