Moja żona i ja byliśmy wtedy na wakacjach za granicą i zdecydowaliśmy się pójść do sklepu z pamiątkami, nasze wakacje dobiegały końca i nie można było tego odłożyć. I oto byliśmy, wybierając magnesy, kiedy nasi ludzie dosłownie weszli do sklepu. Z ich języka jasno wynikało, skąd pochodzą. Szybko przeszliśmy na angielski, to było bardziej interesujące.
A wtedy, gdyby zorientowali się, że jesteśmy ich rodakami, nie moglibyśmy ich podsłuchiwać. A tak z boku mogliśmy ich podsłuchiwać i obserwować. Dwie blondynki, jedna młodsza, druga starsza. Tak, to nasze jedyne hobby na wakacjach, podsłuchiwanie rozmów.
Prowadziły taką zażartą rozmowę, mówię co słyszałam: Starsza wypytywała młodszą o wczorajszy wieczór, jak go spędziła. -“No, wyszłaś wczoraj z Michaelem? Powiedz mi, jestem ciekawa”. -“Tak”, odpowiedziała młodsza. -I jak? Jak poszło?” Już miała mu powiedzieć, gdy zauważyła w sklepie piękny talerz i podbiegła do niego. -“Jest taki piękny, powinniśmy go mieć, Marish!” wykrzyknęła młodsza. -“Tak, tak! Jest piękny! No dalej, jestem ciekawa, nie wystawiaj na próbę mojej cierpliwości, ty intrygująca dziewczynko – zaśmiała się starsza. -Zostaw ten cholerny talerz! I opowiedz mi o Michaelu. Moja żona i ja śledziliśmy blondynki przez cały czas, tak swobodnie, że nawet nas nie zauważyły.
Chcieliśmy się dowiedzieć, jak zakończyły się sprawy z tą młodszą kobietą i Michaelem. Cynicznie podsłuchiwaliśmy i jednocześnie rozmawialiśmy z nimi po angielsku. Ale dziewczyny zachowywały się dziwnie, jak wszystkie inne kobiety, miały czas na robienie tysiąca rzeczy w tym samym czasie: oglądanie pamiątek i omawianie innych tematów poza Michaelem, który był interesujący nie tylko dla jej przyjaciółki, ale także dla nas. Może to stereotyp, że blondynki są głupie, ale pięć minut po rozejrzeniu się po sklepie i rozmowie o wczoraj zapomniały o Michale, albo młodsza była zła, a starsza zrozumiała. A teraz żyję w kompletnej nieświadomości, jak skończyły się sprawy z Michałem tej blondynki.