Pewnego wieczoru przy kolacji Mikoła opowiedział swojej żonie Oli o nowych lokatorach w mieszkaniu sąsiadki – babci Tani, która niedawno odeszła z tego świata. Mikoła, pochodzący z wsi, kiedyś łatwo wpasowywał się w społeczność sąsiadów, znali go i lubili za wesołe usposobienie i naturalną życzliwość. Jego żona, mieszkanka miasta od urodzenia, była zdumiona znajomością sąsiadów i towarzystwem męża. W przeciwieństwie do niej, Mikoła znał nie tylko twarze, ale i osobiste historie mieszkańców.
Wydawało się, że jakimś szóstym zmysłem wyczuwał potrzebujących i zawsze oferował pomoc z serca. Pomoc, jaką udzielał innym, często polegała na towarzyszeniu starszym osobom, naprawianiu samochodów lub po prostu wykonywaniu drobnych przysług. Obserwując nowych mieszkańców, Mikoła zauważył ich zachowanie jako niezwykłe, zwłaszcza ich reakcję na pytania o wynajem lub posiadanie mieszkania.
Przypuszczał, że ich zakłopotanie może być związane z podeszłym wiekiem lub własnym niekomfortem w tej kwestii. Jakkolwiek by nie było, Mikołę bardzo ciągnęło, aby pomóc im zadomowić się w nowym domu. Pewnego dnia, spiesząc się do pracy, Mikoła spotkał nowych sąsiadów, którzy borykali się z dużym pudełkiem. Jego wrażliwa natura skłoniła go do zaoferowania pomocy i doprowadzenia ich do mieszkania. W podziękowaniu kobieta nalegała, aby dać Mikołowi monetę. Najpierw odmawiał, ale ostatecznie przyjął monetę, gdy kobieta nalegała, doradzając mu, aby nie oferować swojej pracy nikomu za darmo, oprócz tych, którzy jej naprawdę potrzebują. Od tego dnia wszystko zaczęło się zmieniać.
Mikołę wezwano na rozmowę kwalifikacyjną, a Ola ogłosiła, że wkrótce zostaną rodzicami. Dziwnym trafem para nie widziała już tych starszych sąsiadów. Jakby się ulotnili: zostali zastąpieni dalekimi krewnymi Tani. Pomimo tego Mikoła zachował monetę jako talizman, wierząc, że odegrała swoją rolę w ich sukcesie. Bez względu na to, czy to zwykła moneta czy magiczny talizman, prawdziwe szczęście leżało w wspólnych marzeniach i miłości Mikoły i Oli do siebie nawzajem.