Były kolega z klasy udowodnił mi, że nawet w wieku 52 lat można zmienić swoje życie i być szczęśliwym

Często widziałam w filmach, jak kobiety w moim wieku odważają się na radykalną zmianę w swoim życiu. Naiwnie myślałam, że mnie to nigdy nie spotka. Teraz mam 52 lata i od około 15 lat mój mąż i ja żyjemy jako sąsiedzi.

Pobraliśmy się bardzo szybko, mieliśmy dzieci i na początku żyliśmy dla nich, ale potem zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy dla siebie dobrzy. Nasze dzieci są już dorosłe: Moja córka ma trzydzieści lat i własną rodzinę, a mój syn ma dwadzieścia pięć lat i również jest całkowicie niezależny. Dlatego nie muszę poświęcać im czasu i uwagi tak jak kiedyś. Moje uczucia do męża już dawno wygasły i mieszkamy z nim w jednym mieszkaniu, bo tak jest wygodnie, bez konieczności rozdzielania naszego życia.

To nie jest tak, że każda kobieta jest zmęczona życiem w takim stanie, ale każdy mężczyzna jest zmęczony życiem w takim stanie. Myślałam, że w moim wieku jest już za późno, żeby cokolwiek zmienić, więc żyliśmy tak dalej. Wszystko byłoby tak samo, gdyby pewnego dnia nie interweniował los. Poszłam do sklepu z narzędziami, ponieważ planowałam zmienić wystrój domu. Mój mąż był ze wszystkiego zadowolony, więc zdałam sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobię, to wszystko nadal będzie tak wyglądać. A ja chciałam pozytywnych zmian, przynajmniej żeby zmienić atmosferę w domu. Stałam tam, wybierając kolory farb, kiedy podszedł do mnie mężczyzna. Dopiero po chwili rozpoznałam w tym srebrnowłosym przystojniaku mojego dawnego kolegę z klasy, Liubomyra. Dawno temu byliśmy w sobie bardzo zakochani.

Kiedy się spotkaliśmy, natychmiast wypełniła mnie nostalgia i emocje, które towarzyszyły mi w szkole. Czułam się jak ta dziewczyna, która patrzyła na chłopaka z pierwszej ławki kochającymi oczami. Zaczęliśmy z nim rozmawiać i w trakcie zdaliśmy sobie sprawę, że jest w takiej samej sytuacji jak ja. To było tak, jakbyśmy byli bratnimi duszami, które rozstały się na jakiś czas. Liubomyr zaczął mnie przekonywać, że skoro nie udało nam się w szkole, to teraz mamy prawdziwą szansę. Trudno mi było zaakceptować te myśli, ponieważ miałam dzieci i męża. I o ile opinia męża była dla mnie w porządku, o tyle to, co powiedziałyby moje dzieci, bardzo mnie martwiło. Poprosiłam więc Liubomyra, by poczekał, aż je przygotuję. Zbliżały się moje urodziny. Mój mąż nawet o tym nie wspomniał, gdzieś to zaginęło.

Przyjaciele sugerowali mi, że miał romans dawno temu, ale byłam zbyt przerażona, by się tym przejmować. Moja córka zadzwoniła po południu, żeby powiedzieć, że ma coś do zrobienia i może wpadnie pogratulować mi w następny weekend. Wieczorem zadzwonił mój syn. Jedynym, który pamiętał, żeby mi pogratulować, był Liubomyr. Dał mi ogromny bukiet kwiatów i ponownie się oświadczył. Powiedział jednak, że będzie czekał tak długo, jak to konieczne. Teraz zdaję sobie sprawę, że sprawy między nami są poważne i jestem nawet gotowa się z nim rozwieść.

Mam jednak świadomość, że ani moje dzieci mnie nie zrozumieją, ani mój mąż. Co więcej, moje otoczenie mnie nie zrozumie. W końcu istnieje pewien status społeczny, którego muszę przestrzegać. Jednak w głębi duszy wiem, że już mnie to nie obchodzi. Chcę tylko być szczęśliwa. Rozumiem też, że moje dzieci raczej mnie nie zrozumieją. Nie wiem, co i kogo zobaczą we mnie, gdy dowiedzą się o tym, co zrobiłem, ale z drugiej strony to moje życie, nie ich. Dlaczego muszę się tłumaczyć dorosłym? Teraz mogą mnie nie rozumieć, ale później czas wszystko poukłada na swoim miejscu. W końcu nadal będą moimi dziećmi, z którymi mogę się dalej komunikować. Tak, nie w taki sam sposób jak wcześniej, ale nadal, nie zapominając o nich, jak to się dzieje w niektórych rodzinach.

Generalnie nie wiem dokąd zmierzam i co z tego wszystkiego wyniknie, ale z jakiegoś powodu uważam, że warto się zdecydować. Nie zostało mi już tak wiele czasu, a nie chcę spędzić reszty życia ze znudzonym mężem, któremu już na mnie nie zależy i dziećmi, które od dawna z nami nie mieszkają. Trudno powiedzieć z całą pewnością, co należy zrobić w tej sytuacji. Ale jeśli życie daje ci szansę na bycie szczęśliwym, nawet w wieku 52 lat, to czy warto ją ignorować?

Related Posts