Nigdy nie sądziłem, że moja chęć pomocy rodzinie przerodzi się w taki problem. Szczerze mówiąc, nie wiem, co robić dalej. Pracuję w Polsce od 20 lat. W naszej miejscowości nie było odpowiedniej pracy, a kiedy pensja mojego męża nie wystarczała na pokrycie wszystkich naszych wydatków, postanowiłam się przeprowadzić.
Mój syn miał wtedy siedem lat. Sąsiadka powiedziała mi, że w Warszawie dobrze płacą, warunki są przyzwoite, a dyrektor zapewnia zakwaterowanie w akademiku. Więc tam pojechałam. Starałam się przyjeżdżać do domu jak najczęściej, bo ze Lwowa do Warszawy nie było daleko.
Mój mąż wykonał świetną robotę z domem: dobudował drugie piętro, letnią kuchnię i garaż, umeblował dom, zainstalował bojler na ciepłą wodę, telewizję satelitarną i Internet.
Teraz mój syn ma żonę, Olyę, słodką i miłą kobietę, z którą od razu się zaprzyjaźniliśmy. Urodziła nam dwoje wspaniałych wnuków, Igora i Ivankę. Mieli własne dwupokojowe mieszkanie we Lwowie, dobrą pracę, a ja często ich odwiedzałem, żeby zobaczyć dzieci.
Ale wiesz, jaka jest teraz sytuacja w kraju. Nasi krewni z Mariupola tymczasowo zamieszkali w mieszkaniu mojego syna. Na początku nie płaciliśmy im ani grosza za media, ale później zaproponowali, że zapłacą symboliczne 5000 hrywien, bo znaleźli pracę we Lwowie. Dlatego Orest i Olya wprowadzili się do naszego domu.
Byłam bardzo szczęśliwa: mój mąż ma więcej zabawy i chętnie bawi się z wnukami, ponieważ przedszkola nie są teraz otwarte, a Olya i Orest jeżdżą do pracy. Dom ożył, wypełnił się śmiechem dzieci. Prąd, woda i ogrzewanie też są czasami odcięte, ale mamy duży kominek, studnię i przysłałam generator z Polski.
Wszystko szło dobrze, dopóki mój syn nie zadzwonił do mnie miesiąc temu. Głos mu drżał, jakby bał się cokolwiek powiedzieć: „Mamo, tu jest taka sytuacja. Mama Olyi, pani Galina, przyjechała nas odwiedzić. Mówi, że zostanie na kilka dni. Zgodziłam się: niech zostanie i zobaczy wnuki. Ale wieczorem zadzwonił mój mąż i powiedział, że swatka przywiozła podejrzanie dużo rzeczy na trzydniową wizytę – całą walizkę i jeszcze cztery paczki.
Moje obawy okazały się prawdziwe. Galina została z nami. Jest rozwiedziona i nigdzie nie pracuje.
Jak się okazało, rzuciła pracę tuż przed przyjazdem. Czy to naprawdę zbieg okoliczności? Swatka nie pomaga nam w domu – ani przy Olyi i dzieciach, ani w pracach domowych. Tylko ogląda telewizję albo głośno rozmawia przez telefon. Jej mąż i Orest próbowali z nią rozmawiać, ale bezskutecznie: „Jestem w odwiedzinach! Nie jestem twoją gosposią!” – wzdrygnęła się Halyna.
Olya stanęła w obronie matki, co doprowadziło do kłótni z Orestem: „Mama nie ma w domu prądu ani wody. A ty chcesz ją wyrzucić? To ja też pójdę i zabiorę dzieci!” – powiedziała Olya. Teraz cała wioska wie o naszych rodzinnych nieporozumieniach. Sąsiadka powiedziała mi niedawno, że wszyscy o tym mówią. Szczerze mówiąc, nie znoszę takich bezczelnych gości.
Przecież można trochę pomóc w kuchni. Mamy w domu dwóch mężów i małe dzieci, które cały czas trzeba karmić. Ale nie chcę, żeby Olya i Orest ciągle się kłócili z powodu swatki. Kocham moją synową i nie chcę, żeby mój syn stracił tak piękną kobietę. Jednak Hałyna to prawdziwy cyrk, nie da się tego inaczej ująć.