Teściowa prosiła mnie o pożyczkę na taką bzdurę. Taka z niej cwaniara, że chwilę później wysłała do nas córkę

Wszystko się zaczęło od jednego telefonu teściowej. Zadzwoniła pod koniec grudnia, a później do nas przyjechała i nasze spokojne życie nagle się zmieniło.

– Dziecko, potrzebuję pomocy – powiedziała z tym swoim typowym, trochę dramatycznym tonem.

No i co ja mogłam zrobić? W końcu to matka mojego męża, prawda?

Przyjechała do nas, ledwo zipiąc i narzeka jaka to ona nie jest chora, że niedługo jak nie podreperuje zdrowia, to skończy na cmentarzu.

Ja znam te jej śpiewki, co rok to samo. Sama mam rodziców, mama jest chora na serce i ona to dopiero cierpi, przy niej teściowa to jak nastolatka. Ja już wtedy wiedziałam, że to będzie proszenie nas o pożyczkę. No i nie zdziwiłam się. Teściowa mówi, że ma jakąś znajomą, która dopiero co wróciła z sanatorium, że zdrowa, o parę lat młodsza, odżyła, to i ona musi jechać, a jej nie stać. Z szacunku dałam jej tysiąc złotych i powiedziałam, że nie musi już oddawać. Męża akurat wtedy nie było, ale poparł moją decyzję.

Po wszystkim udawałam, że nie widzę triumfalnego uśmiechu teściowej. Ona zawsze potrafiła na ładne oczy dostać wszystko, co chciała. Ale to był pierwszy raz, kiedy coś jej daliśmy tak dużego. Myślałam, że to tylko jednorazowa pomoc.

A skąd.. I się zaczęło. Najpierw teściowa, a potem jak na zawołanie, siostra mojego męża zjawiła się u nas z podobną prośbą o pieniądze.

– Mam dzieci, potrzebuję na remont łazienki, bo robi się grzyb – mówiła.

Myślałam, że się przesłyszałam. Tym razem już odmówiłam. W końcu nie jestem bankiem, prawda?

– Przecież jesteśmy rodziną, trzeba sobie pomagać – mówiła ze łzami w oczach.

Ale skąd ja mam wziąć taką sumę dla kogoś, kto jakby nie było, jest mi obcy?

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ona ma męża. Zastanawiam się, czy on w ogóle ma pojęcie, że jego żona chodzi po rodzinie i żebra o pieniądze.

I co ja mam zrobić? Mam otworzyć portfel i wyciągnąć stamtąd pieniądze, jakby to była jakaś magiczna studnia bez dna? Przecież to nie jest tak, że mam ich za dużo. Każda złotówka jest dla nas ważna. Mam własną rodzinę, własne zobowiązania, własne życie.

Ale wiecie co jest najgorsze? Jak teściowa się teraz zachowuje. Ledwo ze mną rozmawia, unika kontaktu. Czuje się, jakbym zrobiła coś złego, odmawiając siostrze męża. A przecież jej pomogłam! Dlaczego teraz traktuje mnie jakbym była tą złą?

Nie rozumiem, dlaczego zawsze na końcu wychodzę na najgorszą. Pomagasz raz, a potem od Ciebie wymagają, jakbyś miał obowiązek rozwiązywać wszystkie ich problemy. To nie jest sprawiedliwe. Poświęciłam się dla rodziny męża, bo dałam te pieniądze z własnej kieszeni, a teściowa nawet nie potrafiła tego docenić.

Related Posts