Mam na imię Natalia. Wraz z mężem staraliśmy się o dziecko ponad pół dekady, ale niestety. Nic nam z tego nie wyszło. Wtedy zdecydowaliśmy się zaadoptować dziecko z sierocińca.
Mój mąż nie był zachwycony tym pomysłem, ale udało mi się go przekonać. Dużo czasu spędzaliśmy z różnymi dziećmi, dopóki oboje nie polubiliśmy tego samego. Chłopiec nazywał się Karol, miał pięć lat.
Mój mąż i ja zebraliśmy niezbędne dokumenty i adoptowaliśmy chłopca.
Jakoś od razu pokochałam Karola. Był wspaniały: czuły, spokojny, miły, ale mój mąż nigdy nie był w stanie go kochać, tak, jak ja. Widać było, że z trudem zmusza się do rozmowy i zabawy z dzieckiem. Widziałam, że mąż cierpi, ale liczyłam na poprawę tej sytuacji. Niestety, tak się nie stało.
Sześć miesięcy później Michał postawił mi warunek: albo się rozwodzimy, albo oddajemy Karola z powrotem do domu dziecka. Byłam w szoku. W końcu bardzo kochałam chłopca i nie chciałam też rozwodzić się z mężem. Po prostu nie wiedziałam, co mam zrobić.
Mąż zdecydował za mnie. Po prostu oddał Karola z powrotem do sierocińca. Przez cały dzień i całą noc płakałam. Nie wyobrażałam sobie życia bez mojego synka. Potem postanowiłam zrobić to, co chciałam. Wezwałam taksówkę i pojechałam po Karola.
Chłopiec wybiegł mi na przywitanie, przytulił mnie i płacząc szepnął:
– Wiedziałem, wierzyłem, że po mnie przyjedziesz, mamo ! Tak bardzo Cię kocham ! Gdzie tata? Czeka na nas w samochodzie, czy znowu w pracy?
– Nie, synku. Tata nie przyjechał. Będziemy teraz żyć we dwójkę. Niedługo Twoje urodziny. Chodźmy teraz do sklepu i kupimy ci wspaniały prezent!
Wzięłam Karola za rękę i wyszliśmy z sierocińca. Teraz już na zawsze. Do nowego, szczęśliwego życia, w którym będzie tylko miłość i szczęście. Gdzie nigdy nie będzie zdrady i kłamstwa.