W najtrudniejszym momencie mojego życia dowiedziałem się o nieoczekiwanej wiadomości: kolega, któremu kiedyś pomogłem, zostawił mi mieszkanie

Moja matka wychowywała mnie i mojego brata samotnie, ponieważ mój ojciec kochał muła bardziej niż nas; opuścił rodzinę, gdy byliśmy bardzo mali. Życie w wiosce bez mężczyzny było bardzo trudne. Bywało, że nie mieliśmy nawet jedzenia. Zdecydowałem więc, że opuszczę wioskę, zacznę studiować i spróbuję uciec od tej nędzy. Wszystko prawie tak się zaczęło – po szkole poszedłem prosto na uniwersytet. Mieszkałem w akademiku.

To właśnie tam poznałem kobietę, która siedziała przy naszym punkcie kontrolnym. Zupełnie nie przypominała swoich krzykliwych partnerek, można by ją raczej pomylić z nauczycielką – była wytworna w manierach i ubiorze. Wszyscy mówili na nią Nina Karłowna. Poznałem tę kobietę lepiej i okazała się bardzo interesującą osobą do rozmowy.

Nina Karlovna nie miała dzieci, a jej mąż opuścił ją kilka lat temu, aby odejść do innej kobiety. Z niecierpliwością czekałem na spotkanie z tą niesamowitą kobietą na służbie, od której zdobyłem niesamowitą światową mądrość. Ale pewnego dnia Nina Karłowna nie przyszła do pracy. Zapytałem jej partnerów, co się stało, ale nic nie wiedzieli. Zdobyłem adres kobiety i pojechałem do jej domu.

Drzwi jej luksusowego apartamentu były otwarte. Nina Karłowna leżała na łóżku i po prostu nie mogła wstać. Jak się później okazało, przyszedłem we właściwym czasie, a lekarze, którzy przyszli później, nazwali mnie jej aniołem stróżem.

Kiedy Nina Karlivna śpiewała swoją odę, zapytałem ją, dlaczego poszła do pracy w naszym akademiku za marne grosze, skoro tak dobrze jej się żyło. Odpowiedziała, że pracując i komunikując się z nami, uwalnia się od samotności i naprawdę nie potrzebuje pieniędzy.

Ma wielu krewnych mieszkających w Niemczech i jest dość bogatą dziedziczką. W tamtym czasie Nina Karłowna miała około 60 lat, ale wyglądała znacznie młodziej. Potem nasze losy się rozeszły i na wszelki wypadek wymieniliśmy się adresami i telefonami domowymi, bo wtedy nie było telefonów komórkowych.

Potem wyszłam za mąż i urodziłam dwójkę dzieci. Byłam rozdarta między domem, pracą, dziećmi i moją matką, która pozostała w wiosce. Nie mieliśmy z mężem własnego domu, więc wynajęliśmy mieszkanie w mieście. Muszę powiedzieć, że nie miałam szczęścia do męża. W ogóle nie dbał o mnie ani o dzieci.

Po 10 latach wspólnego życia zszokował mnie, mówiąc mi, że opuszcza rodzinę, ponieważ inna kobieta spodziewa się już jego dziecka. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko wrócić do wioski do mojej matki. Mój syn miał 9 lat, a córka 6. Ale nie mogłam codziennie jeździć do pracy z wioski, musiałam odwozić ich do domu na noc. Moja matka opiekowała się dziećmi. Potem zdecydowałem się pójść do pracy. Przykro mi było zostawiać dzieci, ale nie miałam innego wyjścia.

Rok po tym, jak zostawił mnie mąż, wyjechałam do pracy do Portugalii. Miałam szczęście, że od razu znalazłam pracę, dzięki czemu mogłam wysyłać pieniądze moim dzieciom. W Portugalii poznałam Mykhailo, który również pochodzi z Ukrainy, ale mieszka tu prawie od urodzenia, ponieważ jego rodzice przeprowadzili się tu wiele lat temu. Podobnie jak ja, był rozwiedziony i trzy lata starszy ode mnie.

Na początku chodziliśmy ze sobą, a potem zaczęliśmy razem mieszkać. Wszystko było w porządku, dopóki nie chciałam zabrać córki do siebie. Syn został z matką, a córka zamieszkała ze mną. Zapisałam ją do miejscowej szkoły. Szybko nauczyła się języka, ale Michaiłowi nie spodobał się ten pomysł. Zaczął szczerze mówić, że jego córka będzie przeszkadzać naszemu szczęściu. Aż pewnego dnia nadszedł moment, kiedy musiałam dokonać wyboru i wybrałam córkę.

Wynajęliśmy własne mieszkanie i zostawiliśmy Michaiła. Coraz trudniej było mi samej płacić czynsz i praktycznie przestałam wysyłać pieniądze matce i synowi, ponieważ nie miałam już pieniędzy, a nam samym ledwo starczało. A potem niedawno zadzwoniła do mnie matka i powiedziała, że odziedziczyłam trochę pieniędzy i muszę do niej przyjechać, aby sporządzić wszystkie dokumenty.

Byłem oszołomiony, gdy dowiedziałem się, że Nina Karlovna, której nie widziałem od prawie 20 lat, zarejestrowała swoje luksusowe 3-pokojowe mieszkanie w centrum miasta na moje nazwisko. Niedawno zmarła, ale zostawiła mi list, w którym napisała, że nie zapomniała, jak ją uratowałem. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, zdaję sobie sprawę, że dobre rzeczy, które robimy, wracają do nas po stokroć. I chociaż moje życie nie było łatwe, jestem przekonany, że teraz ja i moje dzieci będziemy mieli się dobrze.

Related Posts