Pojechałam do córki w odwiedziny i przeżyłam szok. Zobaczywszy jej mieszkanie, nie mogłam uwierzyć własnym oczom

Jakoś tak wyszło, że wreszcie zdecydowaliśmy się z mężem odwiedzić córkę w jej nowym mieszkanku. Nasza Gosia z chłopakiem sobie coś tam skombinowali na obrzeżach miasta. My z mężem, wiecie, trochę lepiej stoimy, firma trzyma się na rynku, więc i życie mamy poukładane. Ale chcieliśmy zobaczyć, jak oni tam żyją, co udało im się wynająć.

Czas leciał, a ja z Andrzejem, jak zwykle w ostatniej chwili, pakujemy prezent – ekspres do kawy, bo córa kawę lubi, i kwiatki dla klimatu. I jedziemy, a ja w głowie już scenariusz piszę, jak to będzie miło, jak będziemy sobie siedzieć, kawkę pijać, o tym, o tamtym pogadamy.

Dojeżdżamy, a tam… no cóż, nie będę owijać w bawełnę, ale nie tego się spodziewałam. Blok jak blok, ale widzę, że lata świetności ma za sobą. Wejście takie sobie, tynk obdrapany, windy nie ma, więc na piąte piętro pieszo. Już mi humor siadał, ale trzymałam fason. W końcu to córka, jej życie, jej wybory.

Wchodzimy do środka, a tam… małe, ale czyste. Starała się, oj starała. Ale meble, widzę, z różnych epok i nie od pary. Na ścianach plakaty zamiast obrazów. Siedzieliśmy na dziurawej kanapie. Coś tam próbowali zrobić z tym mieszkaniem, ale widać, że grosza przy duszy nie mają. I serce mi się krajało, jak na to patrzyłam.

Siedzimy, rozmawiamy. Oni starają się być weseli, opowiadają o swoich planach, marzeniach. A ja tak siedzę i myślę o sobie, jak tu przyjechałam z zamiarem miłego spotkania, a w środku czuję, że chcę na nich nakrzyczeć, żeby się wzięli w garść, żeby coś zrobili z tym życiem. Ale trzymam to w sobie, bo jak mam powiedzieć, że mi się nie podoba? Że mi ich szkoda?

Chłopak jest młody, wziąłby się za lepszą pracę, a jakie on jest w stanie zapewnić warunki mojej córce? Ona zresztą jest nie lepsza, gdyby się postarała, też dostałaby lepszą pracę i lepsze wynagrodzenie. To już nie są dzieci, mają po 23 lata.

Pod koniec wizyty, jak już mieliśmy wyjść, nie wytrzymałam. Wyjęłam z torebki kopertę, wcześniej przygotowaną, ale nie byłam pewna, czy dam. W środku trochę grosza dla nich, miało być na jakieś przyjemności, ale pewnie wydadzą na kupno potrzebnych rzeczy do mieszkania. Nic nie powiedziałam, położyłam ukradkiem na szafce. Kiedyś znajdą, przyda im się

Wróciłam do domu z taką mieszanką uczuć. Chciałabym być dumna z córki, ale nie potrafię. Inne dziewczyny skończyły studia, jeszcze inne biorą kredyty, żeby kupić sobie ładne swoje mieszkanie, a ona godzi się żyć w takich warunkach. Serce boli, bo chciałoby się dać jej cały świat na tacy. Ale wiem, że muszą iść swoją drogą, nie możemy finansować wszystkiego.

Related Posts