Przeprowadziłam się do Czech zaledwie osiem lat temu, a już udało mi się kupić mieszkanie. Był to główny powód, dla którego opuściłam Polskę.
Byłam w takiej sytuacji życiowej, że zostałam bez dachu nad głową, nie miałam gdzie się udać. Mój mąż i ja żyliśmy razem przez 14 lat, dopóki mężczyzna nie znalazł sobie innej kobiety i rozwiódł się ze mną.
Ponieważ mieszkanie, w którym mieszkaliśmy, należało do mojej teściowej, po rozwodzie ja i nasza córka wylądowałyśmy na ulicy.
Mój były mąż płacił czynsz przez pierwsze sześć miesięcy. Potem byłam zmuszona pracować na dwa etaty, aby utrzymać siebie i Karolinę, ponieważ otrzymywałam od Stefana jedynie skromne alimenty.
Jednak kiedy moja córka wzięła ślub, zaskoczył nas pozytywnie. Otrzymała ona w prezencie jednopokojowe mieszkanie, które jej ojciec odziedziczył po babci. Byłam bardzo szczęśliwa, że moja córka się ustatkowała – miała męża i miejsce do życia, więc teraz nie musiałam się o nią martwić.
Potem postanowiłam pomyśleć o sobie, ponieważ w tamtym czasie, gdy miałam prawie 50 lat, nie miałam własnego mieszkania i nadal mieszkałam w wynajmowanych mieszkaniach. Tak właśnie wylądowałam w Czechach. Mój przyjaciel powiedział mi, że jeśli nic nie wydam, zaoszczędzę na jednopokojowe mieszkanie w pięć lat.
Żal mi było kupować kawę w kawiarni, żeby szybciej zaoszczędzić wymaganą kwotę. Ale potem pomyślałam sobie, że przynajmniej będę dobrze żyła na starość, więc postawiłam na dwupokojowe mieszkanie. Poza tym miałam dobrą pracę i zostałam tam jeszcze przez kilka lat.
Realizacja mojego marzenia zajęła mi 8 lat. Teraz mam dwupokojowe, dobrze urządzone mieszkanie.
Byłabym szczęśliwa, ale nagle pojawił się jeden problem.
Odwiedziła mnie teściowa mojej córki, zaczęła oglądać mieszkanie i chwalić apartament, a następnie zapytała, kiedy planuję dokonać wymiany.
– Jakiej wymiany? – zapytałam ponownie, będąc nieco zdezorientowana tą całą sytuacją.
– Wpuścisz nasze dzieci do tego mieszkania, bo cała trójka jest już ściśnięta w jednym pokoju. Wkrótce urodzi się drugie dziecko. – spokojnie wyjaśniła, a ja nie mogłam już trzymać moich nerwów na wodzy.
– Nie zamierzam nikogo tu wpuszczać! – wykrzyknęłam nagle. – Kupiłam to mieszkanie dla siebie i zamierzam w nim mieszkać. A moja córka ma męża, więc niech on się nią teraz zajmie, niech zapracują na coś lepszego, skoro nie mają za dużo miejsca.
Teściowa mojej Karoliny najwyraźniej nie spodziewała się tego po mnie, bo jej policzki natychmiast zrobiły się czerwone jak buraki. Zostawiła mnie, jak to się mówi, „bez słowa”. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy się na mnie uwzięli? Od razu im powiedziałam, że zamierzam zarabiać na siebie.
Jak mogą ode mnie oczekiwać, że po prostu dam im wszystko, co tylko mam? Dostali mieszkanie kilka lat temu i nagle zmienili decyzję, kiedy dowiedzieli się, że moje jest znacznie większe.
Chociaż ten raz chciałam mieć coś dla siebie.