Teraz, drodzy czytelnicy, mamy naukowe podstawy, by z czystym sumieniem unikać “ulubionych krewnych”. A jeśli któryś z Twoich zbyt aktywnych krewnych zarzuci Ci: “Dlaczego nawet nie przyjdziesz i nie pomożesz ciotce wykopać ziemniaków?” lub “Nazywasz mnie swoją szwagierką, ale nie zapraszasz mnie do siebie”, nie krępuj się i wyślij im w komunikatorze badanie przeprowadzone przez holenderskich naukowców.
Nawiasem mówiąc, zostało ono opublikowane w autorytatywnym czasopiśmie Social Psychological and Personality Science.
Cóż, według badania przeprowadzonego przez psychologów Olgę Stavrovą i Donninga Rehna z Uniwersytetu w Tilburgu, codzienna bliska komunikacja z krewnymi… pogarsza stan zdrowia i zwiększa ryzyko śmiertelności. Naukowcy doszli do tego nieoczekiwanego wniosku po przeanalizowaniu ankiet i obserwacji 50 000 uczestników Europejskiego Sondażu Społecznego od 1984 roku.
Okazało się, że uczestnicy, którzy ograniczyli komunikację z krewnymi do 1-2 razy w miesiącu, znacznie poprawili swój stan psychiczny. A ci, którzy byli zmuszeni komunikować się z nimi częściej lub nawet mieszkać z nimi, byli znacznie bardziej narażeni na niską samoocenę, niezadowolenie z życia, drażliwość, depresję i nerwowość.
Jednocześnie całkowity brak komunikacji z krewnymi miał również negatywny wpływ na stan psychiczny, podobnie jak potrzeba codziennego widywania się z nimi. Idealną opcją, jak stwierdzono w artykule, jest komunikowanie się z krewnymi raz w miesiącu, a z najbliższymi raz w tygodniu.
Pomaga to uniknąć komunikacji “niskiej jakości”, która jest postrzegana jako obowiązek, a nie przyjemność, powoduje stres i zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci.
Dlatego nasze “Chcesz, żebym umarł na tych ziemniakach?” w odpowiedzi na wyrzuty ciotki to oczywiście żart, ale z ziarnem prawdy.