Przez długi czas pomagałem mojej dawnej sąsiadce, ale po tym, co rodzina jej córki zrobiła mojemu synowi, diametralnie zmieniłem swoje stanowisko.

Zeszłego lata moja sąsiadka, babcia Motria, zachorowała. Jej dzieci mieszkały w mieście i nie mogły jej często odwiedzać, ponieważ jej córka właśnie urodziła. Ponadto nie mogły zabrać jej do siebie, ponieważ mieszkały w jednopokojowym mieszkaniu z dwójką dzieci. Babcia Motrya dzwoniła do mnie przez płot i prosiła, żebym kupiła jej chleb, poszła do apteki i po wodę. Mimo że miałem wystarczająco dużo pracy w domu i małe dziecko, nie mogłem odmówić starszej kobiecie.

Opiekowałem się nią przez dwa tygodnie, robiłem wszystko za nią i przynosiłem jej jedzenie z mojego domu, więc nie musiałem dla niej gotować. Po tym czasie wydawała się być bliżej mnie i zawsze rozmawiała, zadawała pytania i wykazywała zainteresowanie moim życiem.

Pewnego razu jej córka i jej rodzina przyjechali ją odwiedzić i poprosili mojego syna Wiaczesława, aby poszedł z nimi na spacer. Wrócił dwie godziny później, smutny, ale nic mi nie powiedział.

Zorientowałem się, że coś jest nie tak i zapytałem go o to. Okazało się, że tego dnia poszli zbierać truskawki i maliny, zjedli obiad, ale nie dali mojemu synowi żadnych jagód.

Po tym incydencie zabroniłem synowi kontaktować się z ich dziećmi. Kiedy zabili jelenia, mój sąsiad nie zaproponował mi nawet kawałka boczku. Kiedy moja córka wyszła rano, babcia Motrya zadzwoniła do mnie wieczorem i poprosiła, żebym kupił jej trochę masła w sklepie, ponieważ nie miała żadnego.

Byłam już zmęczona i odmówiłam bezczelnej staruszce. Od tamtej pory moja sąsiadka nawet się ze mną nie przywitała. Nie mam do niej pretensji, bo jest starszą osobą, ale nie chcę też być pokojówką i kucharką, zwłaszcza gdy nikt tego nie docenia.

Related Posts