Stepan i Stefania kochali się, odkąd sięgali pamięcią. Kiedy byli mali, uciekali od wszystkich na pola chabrowej pszenicy, wymyślali tam swoje własne bajki, opowiadali je i szeptali tylko sobie, tak by nikt poza wiatrem ich nie słyszał…
Dorastali. Stefa z dnia na dzień stawała się coraz ładniejsza, rozkwitała, oczy miała błękitne, włosy złotego koloru kłosów zboża, wśród których był ich raj dzieciństwa. Miała za sobą wielu dżentelmenów! Ale kochała swojego Stepana, zwykłego, niskiego, brązowowłosego, brązowookiego chłopca. Stepan został powołany do wojska, a Stefa została, by czekać. Podczas służby Stepan uległ nieszczęśliwemu wypadkowi i został z jednoręczną nogą.
Napisał do Stefanii: “Poznałem tu kogoś innego i zakochałem się w niej, więc żyj beze mnie”. Stefania nie chciała w to uwierzyć.
Nie chciała wierzyć, ale był tam Aleksiej, syn zamożnych rodziców i wnuk byłego kierownika kołchozu. Był przystojny, zadbany i nigdy nie opuszczał Stephanie. A ona była tak zraniona zachowaniem Stepanka! Wyobraziła sobie, że obok niego jest inna dziewczyna i sama ją przytuliła. Motrona, matka Aleksieja, nie chciała Stefy. Była biedną dziewczyną, bez pieniędzy w kieszeni, a chłopcy kręcili się wokół niej. Alosza był jak cielę u jej boku, łatwowierny i ufny. Mieli ciche wesele, a Motrya nie lubiła swojej synowej, więc przekonała męża, aby nie zabierał jej na uroczystości.
Kiedy Stefania niosła córkę na rękach, do wsi wrócił jednoręki Stepan. Stepan mieszkał spokojnie z rodzicami, którzy znaleźli mu pracę w gospodarstwie, a za pieniądze przywiezione z Army kupił nawet samochód. Starali się więcej nie widywać, choć było to trudne, ponieważ dom rodziców Aleksieja, w którym mieszkali młodzi ludzie, znajdował się na tej samej ulicy co dom Stepana.
Stefa urodziła dziewczynkę, która była do niej podobna jak dwie krople wody. I tak to się zaczęło, nie było dnia, żeby teściowa nie robiła jej wyrzutów: dziecko nie było Leszki, nie było takie jak on i cała ich rodzina! Stefa to znosiła, nie skarżyła się mężowi, powiedziała tylko raz, na co usłyszała: “Nie zwracaj na to uwagi, kochanie, twoja matka musi coś powiedzieć”.
Stefa starała się to ignorować przez rok, ale tego dnia teściowa przesadziła. Stefania kiepsko uprawiała ogród, przesoliła barszcz, a jej “najedzona” córka gryzła placki z wiśniami… “Więcej nas nie zobaczysz, bo ona nie jest twoja!” – wykrzyknęła Stefania. Motrya w milczeniu odwróciła się i udawała, że coś robi. Stefa szybko zebrała swoje rzeczy i maluchy – ile ich było? – wyszły na zewnątrz, minęły kilka domów, zapukały do okna Stepana:
– Zabierz nas gdzieś daleko, Stepanie, bo tutaj nie będzie dla nas życia. Babcia Stepana mieszkała sama we wsi w sąsiednim powiecie. Zabrał ją tam. Później wyremontowali chatę, a babcia odeszła zadbana i szczęśliwa, że może spędzić starość z dziećmi, zamienić słowo z synową i wnukiem.
Dopiero kilka miesięcy po ucieczce Stefa postanowiła po raz pierwszy odwiedzić rodziców w rodzinnej wiosce. W tym czasie mieszkańcy wioski brzęczeli już jak pszczoły i stracili zainteresowanie swoim dramatem, ponieważ wszystko w życiu jest tak ulotne. Rozwiodła się z Ołeksijem i wyszła za mąż za Stepana.
Mieliśmy jeszcze dwoje dzieci. Wszystkie są już dorosłe. A stara Motria dożywa swoich dni ze Stepanem i Stefą. Zabrali kobietę, gdy była zupełnie sama na świecie. Obecnie Motrona stała się cicha i za każdym razem, gdy jej była synowa stawia przed nią talerz pachnącej zupy lub placki, całuje ręce Stefy