Mam 33 lata i wciąż jestem singlem. Właśnie miałam w życiu wydarzenie, które sprawiło, że straciłam wiarę w ludzi. Sześć lat temu poznałam faceta, Viktora.
Był cztery lata starszy ode mnie. Miałam wtedy 27 lat, Viktor 31 i oboje byliśmy w wieku, w którym chcieliśmy mieć jakąś pewność. Wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko i niemal natychmiast zaczęliśmy razem mieszkać. Ale z jakiegoś powodu rodzicom Viktora się to nie podobało; nie uważali, że jestem odpowiednią osobą dla ich syna i cały czas mi to mówili, niczego nie ukrywając. Ich rodzina jest dość zamożna, ale ja też nie jestem biedny.
Viktor miał własną firmę i dobrze zarabiał, więc zaproponował, żebyśmy przez jakiś czas mieszkali w wynajętym mieszkaniu, a potem kupili własne. Po jego słowach zrozumiałam, że myśli o mnie poważnie i oczywiście się zgodziłam. Żyło nam się dobrze, moi rodzice często nas odwiedzali, przyjeżdżała też moja siostra z mężem i dziećmi. Rodzice Viktora nie odwiedzali nas, ale on czasami do nich jeździł i wracał w złym humorze, czasami nawet nie rozmawiał ze mną przez kilka dni.
Ale ponieważ rzadko ich odwiedzał, nie przeszkadzało mi to zbytnio, po prostu zdałam sobie sprawę, że musimy to przeczekać. Tak właśnie żyliśmy. Czasami poruszałam ten temat, a on tłumaczył, że chciałby, aby jego rodzice zmienili swoje nastawienie do mnie i że oni też powinni się cieszyć z naszego szczęścia.
Chciał ich błogosławieństwa, że tak powiem. I nie wiem, czy to zaakceptowali, czy nie, ale w końcu, kiedy miałam 30 lat, oświadczył mi się. Uzgodniliśmy datę, zaczęliśmy planować całą uroczystość, długo i ostatecznie wybraliśmy dobrą restaurację, mieliśmy jechać do Włoch na miesiąc miodowy, bo oboje lubimy ten kraj i byliśmy tam wiele razy; byliśmy też razem. A miesiąc przed ślubem Victor wrócił do domu z pracy i powiedział, że jutro odwiedzą nas jego rodzice.
Musieliśmy zdecydować, co ugotować. Wieczorem poszliśmy kupić artykuły spożywcze, a rano zaczęliśmy przygotowania. Byłem bardzo szczęśliwy, że chcieli przyjechać i miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze; jak bardzo się myliłem. Ale może tak było lepiej, bo ludzie zdjęli maski. Tak więc, w wyznaczonym dniu, wieczorem, przyjechali.
Usiedliśmy przy stole; ojciec Viktora zapytał, co u nas słychać, co nowego, ale matka Viktora siedziała i prawie nic nie mówiła, a jej twarz pokazywała, że wcale nie jest zadowolona z tej kolacji. Półtorej godziny później ojciec Viktora poprosił mnie o pomoc z telefonem komórkowym, a ja poszedłem pozmywać naczynia. Kilka minut później podeszła do mnie matka Viktora.
Poprosiła mnie, żebym odwołała ślub i zostawiła jej syna. Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć, ale powiedziałam jej, że się kochamy. Jego matka powiedziała, że nie pasuję do niego i że ma inną dziewczynę; nie uwierzyłam jej i powiedziałam, że to nieprawda, że po prostu chce nas rozdzielić, ale jej się to nie uda. Moja przyszła teściowa powiedziała, że nie mam pojęcia, jak bardzo się myliłam.
Zrozumiałam, że matka Wiktora nie żartowała, kiedy mój mąż powiedział mi, że nie będzie ślubu, ponieważ moja matka powiedziała, że nie będziemy czekać na jej błogosławieństwo. Mój mąż poprosił mnie, żebym jak najszybciej opuściła jego mieszkanie. Dlaczego? Dobrze nam się układało, planowaliśmy ślub. Czy naprawdę zasługiwałam na takie traktowanie?